wtorek, 23 września 2014

19. "A jej wzrok jednak wciąż był taki sam. Nieprzenikniony. Pusty. Zamyślony."

Szedł podziemnym korytarzem, oświetlanym jedynie przez słabe światło pochodni. Jego twarz nie wyrażała emocji, miała całkowicie obojętny wyraz. W środku jednak odczuwał satysfakcję i gniew. Dziś ustali plan zemsty. Od trzech dni marzył o tym. W końcu doszedł do mahoniowych, dużych drzwi i pchnął je. W środku znajdował się podłużny, starodawny stół. Przy nim siedziała ósemka ludzi.
Gdy Damien wszedł do środka, rozmowy umilkły. Wszyscy wstali oraz powitali go głębokim ukłonem. Spojrzał przelotnie na ludzi i zasiadł na honorowym miejscu. W jego ślady poszli pozostali ludzie. Okotte przyjrzał im się.
"Zatem stawiła się czwórka rodów" - podliczył w myślach - "Oczywiście dla ostrożności wzięli ze sobą po jednym strażniku".
Oparł ręce łokciami o stół. Splótł dłonie.
- Zapewne wiecie, dlaczego was tu sprowadziłem - zaczął Damien.
Nie musiał mówić głośno. Wystarczył jego zimny szept, w pomieszczeniu było tak cicho, że do każdego dotarły jego słowa.
- Domyślamy się, że chodzi o konflikt twój z Asakurą - odpowiedział Satoshi Zankokuna.
Blondyn spojrzał na niego. Był około trzydziestki. Głową rodu został niedawno.
"Odważny" - pomyślał Damien.
- Owszem. Asakura zabrał mi narzeczoną. A jak wiecie - w tym momencie mężczyzna wstał - nikt nie zabiera rzeczy należących do Okotte.
Nastała cisza. Słychać było jedynie kroki chodzącego blondyna.
- To oznacza wojnę - oświadczył po chwili.
Ciszę przerwały pomruki i szepty zebranych. Nie to, żeby się tego nie spodziewali. Nie sądzili jednak, że zadeklaruje to w tak otwarty sposób.
- Panie, mimo, że to Asakura, wciąż jest Królem Shamanów - powiedział jąkając się Ikuo Osoroshi.
- Nie obchodzi mnie to - warknął przywódca spotkania - Czy ktokolwiek z nas popierał kiedykolwiek Asakurę?
- Zależy którego - odchrząknął Kazuya Hakai uśmiechając się.
Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni. Po chwili skojarzyli fakty i pozwolili sobie na lekki uśmiech z powodu żartu. Wszyscy, poza Damienem. Nie zamierzał bawić się z tą bandą idiotów w jego mniemaniu w dowcipy. Nie po to ich tu zebrał.
- W każdym razie - kontynuował blondyn - nikomu z nas nie podobał się wybór Króla Duchów. Nigdy nie akceptowaliśmy tego smarkacza jako naszego Króla. Dlaczego mielibyśmy teraz? Bo wygrał jakąś tam walkę z Hao? Bo wygrał głupi proces? Nonsens!
Rozejrzał się po sali, obserwował twarze zebranych. Wszyscy obserwowali go poza jedną osobą. Ona siedziała jedynie z założonymi na piersi rękoma i wpatrywała się w stół.
- Jaka jest twoja opinia, Kanako Sento? - zapytał granatowowłosej kobiety.
W końcu spojrzała na niego swoimi zielonymi oczami. Wiedział, że głową roku Sento jest jej ojciec, który ostatnio nie czuł się dobrze oraz nie ruszał z domu, przykuty do łóżka. Musiał szkolić młodą córkę do roli następczyni jako, że była jedynaczką. Ledwo przekroczyła dwudziestkę, a już została rzucona na głęboką wodę. Gdyby nie był sobą, współczułby jej.
- Ród Sento dostosuje się do twoich rozkazów, panie - odpowiedziała cichym, bezuczuciowym głosem - jeśli rozkażesz pójść na wojnę, stanę u twego boku wraz z moim rodem. Jeśli każesz nam zginąć, zginiemy.
Był pełen podziwu. Zresztą, nie tylko on. Obserwował twarze innych zebranych, każda wyrażała skrajne zaskoczenie. Tak młody wiek, a ona była gotowa posłać nie tylko swoich ludzi, ale i siebie na śmierć. Wierna, niearogancka, posłuszna. Widział w niej potencjał. Z pewnością ją doceni.
- Ród Zankokuna również stawi się na rozkaz - odpowiedział szybko Satoshi.
- Osoroshi też!
Okotte spojrzał na Kazuyę. Siedział zamyślony, wpatrując się w odległy punkt. Po chwili jednak uśmiechnął się w charakterystyczny dla siebie sposób, nie mający nic wspólnego z radością. Spojrzał na Damiena.
- Jeśli jest co zniszczyć, ród Hakai* również się stawi - odpowiedział.
Blondyn, słysząc to, uśmiechnął się okrutnie. To zdecydowanie była odpowiedź twierdząca.
- Zatem za tydzień chciałbym widzieć tutaj wszystkich tych, którzy będą walczyć u mego boku - oznajmił Okotte - Opracujemy plan oraz odbędziemy wspólne treningi by umocnić współpracę. Spotkanie uznaje za zakończone.

***

- Musicie wkrótce nas znów odwiedzić - szczebiotała Keiko.
Zachowywała się jakby miała znów osiemnaście lat. Cieszyła się bardzo ze szczęścia syna. Zwłaszcza, że sama wyszła za mąż z miłości. No i bardzo lubiła Annę.
- Tak mamo, odwiedzimy - powtarzał w nieskończoność Yoh, uśmiechając się jednak.
Spojrzał na narzeczoną. Uśmiechała się, ale wiedział, że sztucznie. Miała podkrążone oczy i jedynie siłą woli zmuszała się, by nie odpłynąć w swój świat.
Znów dziś zasnął z blondynką wtuloną w niego. Zasnął, ale nie na długo. Coś dręczyło Kyoyamę. Nie wiedział co. Rzucała się przez sen, mówiła niezrozumiałe słowa. Co chwilę budziła się z koszmaru. Zarzekała się, że to nic takiego, jednak tej nocy już nie zasnęła. Widział, że unikała tego tematu. Postanowił nie drążyć go, kiedy będzie gotowa, powie mu wszystko. Ufał jej.
Ich oczy spotkały się. Jej niemalże nieprzytomne spojrzenie. Zakuło go serce, ale posłał jej ciepłe spojrzenie. Próbowała je odwzajemnić, ale nie potrafiła.
W końcu wsiedli do pociągu. Wracali do domu. Najwyższa pora.

***

Obserwował Asakurów żegnających syna z przyjaciółmi. Ścisnęło go coś w okolicach serca. Zawsze pragnął wewnątrz mieć takich przyjaciół i rodzinę. Towarzyszy na dobre i na złe.
Nie ujawnił się. Póki co chciał tylko obserwować. Zorientować się w sytuacji. Wiedział, że niedługo będzie musiał się przełamać i nawiązać kontakt.
"Kogo oszukujesz, pragniesz tego" - usłyszał cichy, lecz irytujący głos wewnątrz siebie.
Zdusił go w zarodku i skierował swoje kroki do Tokio. Tam był jego cel teraz.
Bo czasem trudniej jest przyznać prawdę, niż skłamać.

***

(https://www.youtube.com/watch?v=eukcZ5J-3Hc polecam włączyć do końca tej części)
Rozsiedli się w przedziale i żywo rozmawiali. Asakura śmiał się akurat z Horo Horo oraz Rena. Spojrzał w stronę korytarza. Nagle wszystkie dźwięki przestały do niego dochodzić. Śmiech zamarł mu na ustach. Liczyła się tylko ona. Stała tam całą podróż. Patrzyła na zmieniający się krajobraz. I to nieobecne spojrzenie. Zaniepokojone. Niepewne. Zagubione. Wstał, choć zdawał się nie zauważyć tego. Zamknął drzwi przedziału za sobą i przytulił dziewczynę od tyłu. Drgnęła. ale nic poza tym się nie zmieniło. Stali tak przez sekundę, dwie, pięć. Minutę, trzy i kolejną. A może to była godzina lub dwie? Nie wiedział. Patrzył na to co ona. Tego też nie był pewien. Myślami była daleko od niego. Czy patrzyła na krajobraz? Czy był dla niej nieistotny jak wszystko wokół? Co teraz widziała przed sobą?
- Stanie się coś złego - wyszeptała w końcu.
Przytulił ją mocniej, oparł podbródek o jej głowę.
- Skąd wiesz? - zapytał, choć czuł, że nie chce znać odpowiedzi.
- To nie były zwykłe koszmary - odpowiedziała - Ja nie mam koszmarów.
Spojrzał na nią ponownie. Jej twarz wciąż była bez wyrazu. Niczym porcelanowej lalki.
- Co to w takim razie było?
Odwróciła się bokiem do niego. Patrzyła jeszcze przez chwilę na niebo, po czym odwróciła wzrok na Asakurę. Ten przerażający, pusty wzrok.
- Wizja - odpowiedziała krótko.
Serce go ścisnęło. Jego oddech przyspieszył mimowolnie. Ręce obejmujące Annę zamarły.
- Co takiego widziałaś? - spytał cicho, głosem pełnym bólu - Co tak Tobą wstrząsnęło?
Ponownie odwróciła wzrok.
- Najgorsze jest to, że nie jestem pewna - przyznała po chwili - I chyba to mnie tak bardzo przeraża.
Nie wiedział, co powiedzieć. Po prostu patrzył na nią.
- Zawsze kiedy miałam wizję była ona wyraźna, spójna - kontynuowała - Tym razem to były same urywki. Nie jestem w stanie ich połączyć z teraźniejszością. Żadnych wskazówek.
- Co było w tych urywkach? - zapytał Asakura.
Odwróciła się do niego całkowicie, patrząc prosto w oczy. Przez chwilę wahała się, czy powinna to mówić. Czy jest na to gotowy? Widząc jednak jego zdeterminowanie podjęła decyzję.
- Wojnę. Śmierć. Zniszczenie. Ogień. Płonące wioski. Martwe ciała. Dużo. Twoje. Rena. Kino. Naszych przyjaciół i bliskich. Rozpadającego się na kawałki Króla Duchów. I w tym wszystkim ja. Ja, z myślą, że to ja wszystko zniszczyłam - mówiła pustym głosem.
Przytulił ją mocno do siebie. Kołysał Annę delikatnie. Odwzajemniła uścisk.
- Próbuję wciąż to jakoś powiązać. Coś odczytać z tego. Ale wszystko było takie niewyraźnie i niespójne - powiedziała cicho - I chyba to mnie tak bardzo przeraża. Wiem, że coś się stanie, ale czuję się bezsilna. Nie wiem, jak temu zapobiec.
- Będzie dobrze kochanie - powiedział Yoh - Zrobimy wszystko, by to powstrzymać.

***

Młody Tao obserwował ich od rana. Znał Annę na tyle dobrze, żeby zauważyć udawane uśmiechy. Jej oczy zdradziły mu wszystko. Widział ich rozmowę. Nie wiedział o czym. Ale po raz pierwszy tego dnia zobaczył ją bez maski. Ale czy rzeczywiście? Czy ta pustka nie była swego rodzaju barierą? Przed całym strachem, przerażeniem?
Widział, jak Yoh przytula ją do siebie. Jak Anna patrzy w okno. Jak mówi do chłopaka. Miał wrażenie, że słyszy jej głos. Cichy, bez emocji. Jakby przekazywała suche fakty o świecie. Jakby nie mogła pozwolić przerażeniu zawładnąć nią. Patrzy na szatyna. Widzi, jak cały się spina. To zdecydowanie nie była szczęśliwa rozmowa. Asakura znów ją przytulił, a Kyoyama w końcu odwzajemniła ten uścisk.
Nie wiedział, czego dotyczyła rozmowa. Nie wiedział, co tak bardzo przejęło Annę. Ale słyszał jej krzyki w nocy. Prawdopodobnie jako jedyny z przyjaciół, tylko ich trójka spała w tamtej części domu. Słyszał je nawet teraz, w swojej głowie. Nie wiedział, czy zapomni o tym. Wiedział tylko to, że nadchodzi coś strasznego.
A jej wzrok jednak wciąż był taki sam. Nieprzenikniony. Pusty. Zamyślony.

***

*Hakai - jap. zniszczenie (według Google Translator)
Część pisana długo ze względu takiego, że pracuję na nocki, co jakiś czas mam chwilę wytchnienia.
Szczerze mówiąc płakałam pisząc to (przynajmniej drugą część opowiadania). Chyba pierwszy raz aż tak wczułam się w bohaterów wiedząc, co czeka ich później.

14 komentarzy:

  1. No nareszcie :)
    Rozdział genialny
    Jeszcze bardziej nie nawidzie tego Damien'a -,-
    Mam nadzieję że szybko wstawisz kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekałam chyba wieki!!!! No nie wieki tylko jakieś 2 do 3 miesięcy. Rozdział genialny. Mój drogi Hao...JAKI Z CIEBIE "BRACISZEK" ZE POSYŁASZ BRATA NA WOJNĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ZRÓB COŚ Z TYM!!!!!!!!!!!!!
    (po apelacji do Hao) Teraz w zanuciłam "Damian to idiota, Damian to Idiota!!!!!!!!!!! Głupi idiota który ma w głosie perswazje!!!!!!!! TO HAO MA PERSWAZJE A NIE ON!!!! No to jak się nakrzyczałam to twierdze że notatka jest genialna i przepraszam za krzyki.
    Pozdro Marcia

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh jakie to wzruszające, wiesz mi też łezka w oku się zakręciła :c
    Pełno emocji i w ogóle. Szkoda mi Anny dopiero wygrali proces a tu już następne kłopoty. Mam nadzieję, że nie będzie tak krwawo jak te wizje Anny :)
    Piękny rozdział, wzruszający. Podziwiam ^^
    Oczekuję kolejnego rozdziału :)
    Pozdrawiam Chitooge ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. To natka jest wspaniała , cudowna , aż mi łzy napłynęły do oczu . Nie mogę się już doczekać następnej .

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. W skrucie pisząc zajebiste i dziękuje czekamy na następną część

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja także się popłakałam.
    Głębokie ukłony dla Ciebie za ten rozdział , to było piękne. Jest to jedyny komentarz jaki przychodzi mi do głowy.
    Dziękuję Ci za niego

    Anja

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział naprawdę :) Jest trochę trudno napisać mi o nim, bo na szybko przeczytałam, ale i tak podoba mi się xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajny rozdział. Jeszcze nie płaczę, ale pewnie niedługo będę. Doskonale dobrana muzyka. Damien wymyślił sobie wojnę?! I to tylko dlatego, że Yoh mu odbił narzeczoną?! Jest zdrowo pie... trzepnięty. Ma jakieś zabójcze popędy. Nie może sobie znaleźć innego hobby?
    Rozumiem, że jesteś zajęta i nie masz czasu dodawać szybko rozdziałów, ale mogłabyś przynajmniej pisać na kiedy przewidujesz kolejną notkę? Data ta około któregoś tygodnia czy miesiąc. Byłoby dużo wygodniej, bo za każdym razem kiedy patrzę i widzę że jeszcze jej nie ma opuszcza mnie nadzieja.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowne i czekam na następną notkę

    OdpowiedzUsuń
  10. Napisałam cały długi na pół miejsca komentarz ... strona się zresetowała i cały misterny plan poszedł się jeb... :'( Gdy będę miała chwilkę to wejdę na komputer (bo jestem na telefonie) i napiszę go od nowa już na komputerze. Życzę weny :-)
    *julab6*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekam z niecierpliwością, żeby przeczytać go :D

      Usuń
  11. Przepraszam że nie komentowałam pod wcześniejszymi notkami, ale jestem nowa i chciałam przeczytać wszystko od razu :D Od dłuższego czasu poszukiwałam bloga o tematyce Yoh i Anna ale takiego z pazurem i w końcu znalazłam jestem bardzo z tego powodu zadowolona bo twój blog i zdolności pisarskie są na bardzo wysokim poziomie. Nie boisz wyrazić się uczuć i ich opisać. Bardzo podoba mi się też twoja wyobraźnia :) Bo przecież wiadomo żeby napisać takie świetne opowiadania trzeba je najpierw wytworzyć w wyobraźni. Muszę przyznać że ze wszystkich blogów które do tej pory czytałam (o tematyce domyślania sobie opowieści z książek, filmów i anime) ten jest najlepszy, ponieważ wszyscy boją się wyrazić tych uczuć przy pocałunku bądź kłótni które potrafisz tak pięknie opisać. W pełni rozumiem to że na "bliższy kontakt" Yoh i Anny będzie trzeba poczekać to zrozumiałe że mają dopiero 19 lat i są jeszcze świeżo po bardzo dużym stresie. Podoba mi się że nie bałaś się "przeprowadzić" rozmowy pomiędzy Yoh i Anną po dyskusji o potomstwie przy śniadaniu. Zaskakujesz mnie coraz bardziej, a to lubię. To kiedy Ren uderzył Yoh było bardzo realistycznym zdarzeniem, ponieważ nas fioletowo włosy był osamotniony bardzo długi czas, a gdy zaczął już wierzyć w przyjaźn pomiędzny nim a kochaną paczką Yoh nie chciał jej stracić, a zapewne wiedział że jeśli Yoh będzie robił tak dalej to za długo Anna nie wytrzyma i będzie mogła zrobić sobie wielką krzywdę. Boje się jedynie o Hao z jego strony ta pomoc jest bardzo podejrzliwa. Niepokoi mnie to że on znów wróci zawiruje w świecie, a za to wszystko prawdopodobnei będzie obiwiniał się nasz szatyn, bo mam wrażenie że Hao by się "nie wydostał" gdyby nie to że Yoh poprosił swoich przodków o pomoc. Gdzieś głęboko we mnie kryje się lęk że on wtedy pomógł Yoh tylko po to aby on dalej kochał Anne, bo gdy tylko zamieni się w człowieka to uprowadzi Annę i zmusi Yoh do posłuszeństwa pod pretekstem skrzywdzenia blondyny. Blog według mnie jest bardzo udany i z niecierpliowścią czekam na kolejne notki. P.S. Tekst Mikihisy przy dyskusji o potomstwie mnie rozwalił xD (Poprzedni tekst był 10 razy dłuższy T.T) *julab6*

    OdpowiedzUsuń
  12. Opowiadanie jest bardzo bardzo bardzo fajne !!!! Czekamy na następne z nie cierpliwością .


    ;*

    OdpowiedzUsuń