sobota, 30 maja 2015

3. "...zawsze przybędę, gdy tego zechcesz"

Siedemnastoletnia blondynka ubrana w mundurek szkolny szła przez alejkę prowadzącą do szkoły. Za chwilę rozpocznie się kolejny dzień zajęć. Westchnęła. Była pilną uczennicą, nauka nigdy nie sprawiała jej ani trudności ani wielkiej przyjemności. Spojrzała na drzewa, które rosły po obu stronach alejki. Był marzec, wszystko zaczynało powoli kwitnąć. Lubiła wiosnę. Wszystko zaczynało budzić się do życia, wręcz odradzać, po zimie - nie tylko rośliny, ale też ludzie. Zaczynało robić się kolorowo i jakoś radośniej, lżej.
Zamyślona nie usłyszała wołania. Dopiero gdy poczuła, ze ktoś pociągnął ją za rękę oderwała się od swoich myśli.
- Boże, nie strasz mnie tak - burknęła na swojego towarzysza.
- Nie moja wina, że jesteś głucha - odparł długowłosy szatyn.
Z drugiej strony dziewczyny pojawił się drugi chłopak, niemalże identyczny wyglądem do jej towarzysza.
- Cześć Anna, co tam? - spytał krótkowłosy chłopak z pomarańczowymi słuchawkami zawieszonymi na szyi.
Jego uśmiech był wręcz zaraźliwy.
- Cudownie, gdyby jeszcze twój brat nie straszył ludzi z rana... - pokręciła głową
- Ma to od urodzenia, wszyscy na jego widok są przerażeni, w końcu to ja jestem tym przystojniejszym - zaśmiał się Yoh, za co oberwał w głowę od Hao.
Uśmiechnęła się na ten widok. Razem w wesołym humorze dotarli do szkoły.
Braci Asakura znała z poprzedniej szkoły. Gdy miała 15 lat przeprowadziła się do Tokio. Została wtedy zapisana do trzeciej klasy, gdzie nikogo nie znała. Jednak towarzyscy szatyni nawiązali z nią kontakt. I tak było od trzech lat. Razem postanowili zadawać do tego samego liceum. Ich decyzja wiązała się z ciekawym programem jaki oferowała szkoła - nie tylko wysoki poziom nauczania, ale również wysoki rozwój indywidualny. Dzięki temu mogli spełnić marzenia - ona o podniesieniu umiejętności jako rysowniczka mangi, oni jako muzycy rockowi.
I pomimo, że trafili do innych klas, wciąż trzymali się razem.

 ***

W przerwie obiadowej jak zwykle spotkała się z braćmi Asakura. Oni rozmawiali o nowej piosence zespołu. Tworzyli go we trójkę - Yoh jako gitarzysta, Hao jako perkusista oraz ich kolega z klasy jako basista - Ren. Wokalem zajmowali się bracia, ale głównie robił to krótkowłosy. Byli uwielbiani w całej szkole, przez co wiele dziewczyn zazdrościło Annie kontaktów z nimi. Żadna jednak nie śmiała okazać tego otwarcie, bo groziło to narażeniem się Asakurom.
Słuchała jak próbują wymyślić słowa piosenki. Obaj znajdowali coraz to bardziej irracjonalne rymy i skojarzenia. Uśmiechnęła się lekko. Pomyślała, że wiosna to naprawdę beztroski czas.

***

Po lekcjach skierowała się na zajęcia dodatkowe z rysunku. Szkoła, ze względu na stawianie na rozwój indywidualny, zatrudniła na rzecz kółka mangi nauczycielkę, która nie tylko była świetna w rysowaniu, ale też znała rynek i jego zapotrzebowanie - Satsuki Ise. W tym roku Anna była jedyną członkinią.
Blondynka weszła do sali i przywitała się z nauczycielką. Wyjęła swój szkicownik oraz odpowiednie przybory, rozłożyła na stoliku. Satsuki, kobieta koło trzydziestki o długich, rubinowych włosach i zielonych oczach, podeszła do dziewczyny. Podała jej niewielką książeczkę, która wyglądała jak broszurka reklamowa.
- Co to? - spytała Anna.
- Przejrzyj - odpowiedziała nauczycielka.
Zgodnie z poleceniem Kyoyama zaczęła czytać. Z każdym kolejnym zdaniem była coraz bardziej zdziwiona. Broszurka była o konkursie dla osób, które chciały zaistnieć w branży jako mangaka. Osoba, która wygra, miała zapewniony kontrakt z wydawnictwem.
 - Shojo Comic? - spytała.
Satsuki kiwnęła głową.
- Początkowo rozdziały będą pojawiać się w magazynie, potem jeśli odniosą sukces, będzie duża szansa, że jakieś wydawnictwo zainteresuje się wydawaniem w tomach. Oczywiście warunkiem konkursu jest narysowanie krótkiej historii shojo.
- Nie wiem, czy nadaję się do rysowania shojo - przyznała Anna - nie wiem dużo o miłości.
Ise spojrzała na nią.
- Termin nadsyłania prac jest pod koniec czerwca. Uważam, że twoje umiejętności rysowania dają ci spore szanse na wygraną. Problemem może być wymyślenie dobrej historii. Czegoś, co zachwyci czytelnika, nie będzie nudne. Dlatego proponuję, żebyś wzięła się za to już teraz. Praca mangaki jest ciężka i rzadko się zdarza, aby pierwszy projekt od razu przeszedł - powiedziała nauczycielka.
Blondynka kiwnęła głową na znak, że rozumie i podejmuje wyzwanie. To w końcu jej szansa, na którą tyle czekała.
- Proponuję, abyś w tym tygodniu zajęła się kreacją postaci i ogólnym zarysem fabuły. Za tydzień chcę zobaczyć tego efekty.

***

Czekała na przyjaciół pod szkołą już dobre piętnaście minut. Zazwyczaj kończyła swoje zajęcia przed nimi. Westchnęła. Pewnie fanki znów nie dają im spokoju. Ruszyła więc w stronę auli muzycznej, gdzie dziś mieli próbę. Zgodnie z przewidywaniami tłum rozochoconych fanek stał pod sceną. Anna dopiero przyszła, a już ją bolała głowa od ich pisków. Chyba jednak dotarła w szczęśliwym momencie, bo zespół złożył już sprzęt. Pierwszy zauważył ją Hao.
- A teraz wybaczcie drogie panie, ale ktoś wyjątkowy na nas czeka - powiedział długowłosy.
Mrugnął figlarnie do blondynki, a ta zmierzyła go wściekłym wzrokiem.
- Teraz to będą mnie jeszcze bardziej nienawidzić - syknęła w stronę braci, gdy ci podeszli w końcu do niej.
- Spokojnie, nic ci nie zrobią - powiedział Yoh uśmiechając się.
Skierowali się do bramy szkoły. To był ich mały rytuał. Pomimo, że mieszkali w różnych częściach miasta, szli razem na przystanek metra. Opowiedziała im o propozycji konkursu.
- To super! - ucieszył się krótkowłosy - w końcu uda ci się spełnić marzenie.
- Nie nakręcaj się tak, nikt nie powiedział, że wygram - mruknęła, choć słowa Asakury sprawiły jej przyjemność.
- Masz wygrać, będę mógł się chwalić, że cię znam - rzucił żartobliwie Hao.
Zaśmiali się wszyscy. Zaczęli zastanawiać się nad tym, jak zwiększyć szanse dziewczyny w konkursie. I jak to zwykle w takich chwilach, pomysły Asakurów były coraz bardziej irracjonalne.
- Wiem! Wystarczy, że tworząc głównego bohatera będziesz wzorować się na mnie - zachwycił się swoim pomysłem długowłosy - Wiesz, boski i przystojny łamacz niewieścich serc...
Anna oraz Yoh wybuchli śmiechem. Nie byli jednak pewni co ich bardziej bawiło - boski i przystojny, czy łamacz serc.
To był naprawdę beztroski czas.

***

Tydzień minął bardzo szybko. Kyoyama znów udała się na zajęcia rysunku, gdzie czekała już na nią Satsuki.
- Zatem pokaż mi efekty twojej tygodniowej pracy - powiedziała nauczycielka nie bawiąc się w żadne wstępy.
Blondynka wyjęła teczkę, w której znajdowały się jej szkice do konkursu. Podała ją kobiecie.
- To jest Ayano, główna bohaterka. A tutaj Hiro, główny bohater. Chodzą do równoległych klas - wyjaśniła Anna.
Ise przyjrzała się portretom. Przez chwilę w milczeniu przypatrywała się kartkom, zastanawiając się nad tym.
- Rysunki są świetne, jesteś w tym dobra. Ale musisz powiedzieć mi coś więcej o bohaterach - odpowiedziała w końcu.
Uczennica spojrzała na nią zaskoczona. Nie do końca rozumiała, o co pyta ją kobieta.
- Cechą dobrych mang nie jest świetna kreska. Przede wszystkim ciekawa historia i kreacja postaci. Nie możesz narysować osoby, nadać jej imię oraz oznajmić, że to tyle - wyjaśniała nauczycielka - Musisz wczuć się w postać, stworzyć z niej niemalże żywą istotę. Z wadami, zaletami, historią. To samo się tyczy fabuły. Musi być moment, w którym się poznają, Historie i bohaterowie poboczni.
Spojrzała na blondynkę. Wyglądała na skołowaną, zagubioną. Satsuki westchnęła.
- Poczytaj jakieś mangi shojo. Możesz czerpać z nich inspirację. Ale najlepiej wychodzą historie wzorowane na twojej własnej. Daję ci kolejny tydzień na rozbudowanie tego, co masz.

***

W weekend postanowiła wybrać się na zakupy. Potrzebowała materiałów do swojej mangi. Anna nie przeżyła żadnych miłosnych historii w swoim życiu. Nie była przebojową nastolatką z milionem znajomych i setką uganiających się facetów. Przyjaciół w swoim życiu miała dwoje - Yoh i Hao. Zawsze uważała ludzi wokół siebie za bandę idiotów. Dziewczyny, które myślały tylko o swoim wyglądzie i chłopakach, nie były materiałem na jej przyjaciółkę. Ona zdecydowanie bardziej wolała poświęcić czas dobrej książce. Aż pewnego dnia odkryła mangi. To był dość przełomowy moment w życiu. Czytała dużo, później poświęcała czas na robieniu swoich rysunków. Szlifowała swoje umiejętności kiedy mogła. Dzięki temu była teraz w tym świetna. Ale niestety nic z jej życia nie przyda jej się w konkursie. Postanowiła więc spędzić trochę czasu na mangi shojo. I to był cel jej dzisiejszych zakupów.
Ubrała się w ciemne spodnie, czarną bluzkę, na którą narzuciła czerwoną koszulę, sięgającą jej za biodra i ozdobioną czarną kratką. Włosy pozostawiła rozpuszczone. Spakowała najpotrzebniejsze rzeczy do niewielkiej, czarnej torebki oraz narzuciła na siebie czarny wiosenny płaszczyk. Wyszła z domu oraz ruszyła w stronę przystanku metra. Włożyła do uszu małe, czerwone słuchawki. Muzyka towarzyszyła jej przez całą drogę do centrum Tokio. To była jej druga pasja. Uwielbiała słuchać muzyki, kiedy tylko mogła - gdy szła, podróżowała, pracowała.
W końcu wysiadła na interesującej ją stacji. Zauważyła, że sporo ludzi jest dzisiaj na mieście.
"W sumie jest już wiosna, dosyć ciepło. No i weekend, w końcu można oderwać się na chwilę od codzienności" - pomyślała Kyoyama.
Skierowała swoje kroki w stronę jej ulubionego sklepu, który oferował między innymi sprzedaż płyt, książek, gier czy czasopism. Spędzała w nim wiele czasu. Sklep składał się z czterech ogromnych pięter. Ruszyła w stronę najwyższego piętra, gdzie znajdowały się książki i mangi. Szybko odnalazła dział shojo.
Po godzinie wybrała pięć różnych historii, które na pierwszy rzut oka w pewien sposób przyciągały je uwagę. Zapłaciła na nie w kasie, po czym skierowała się na drugie piętro, na dział muzyczny.
"Skoro już tu jestem, może znajdę coś nowego dla siebie" - pomyślała.
Przeglądała akurat dział soundtracków, gdy usłyszała swoje imię. Obróciła się w stronę źródła dźwięku.
- Cześć Yoh, co tam? - uśmiechnęła się lekko na widok chłopaka.
- Korzystam z wolnego dnia - wyszczerzył się Asakura - Postanowiłem przejrzeć, czy jest coś nowego z muzyki. A ty co tu robisz?
Podniosła siatkę z zakupami na wysokość ramion, aby chłopak mógł to zauważyć.
- Szukam inspiracji do mojej mangi. Nie mam pojęcia o zakochanych nastolatkach - westchnęła blondynka.
Szatyn spojrzał na nią zamyślonym wzrokiem.
- Już wiem! Masz jakieś plany na dalszą część dnia?- spytał nagle, a gdy otrzymał odpowiedź przeczącą, kontynuował - To co powiesz na spacer? Widziałem dziś tłumy par na mieście, moglibyśmy poobserwować ich, może coś by ci przyszło do głowy.
Anna z zaskoczeniem stwierdziła, że to świetny pomysł.
- Jesteś pewien, że chcesz? To będzie dość nudne zajęcie. Nie masz żadnych planów na dziś? - spytała.
Pokręcił głową ze śmiechem.
- Nudne? Ze mną nikt się nie nudzi - odparł uśmiechając się szeroko.
Zaśmiała się. Miał rację. Z nim nigdy nie było nudno.

***

- Albo spójrz na tamtych jak nieśmiało trzymają się za rękę. To pewnie ich pierwsza randka - powiedział podekscytowany Yoh.
Siedzieli właśnie w parku, w którym zauważyli wiele par. I choć spędzili tak już trzy godziny, nie nudzili się. Rozmawiali, śmiali się, obserwowali.
- Za to tamci wyglądają, jakby bawili się w Obcego - zaśmiał się Asakura.
Anna również nie mogła się powstrzymać na widok namiętnie obściskującej się pary, która budziła zgorszenie wśród innych ludzi. Dziewczyna musiała przyznać, że dawno nie spędziła tak miło czasu. Spojrzała na szatyna. On też wydawał się być szczęśliwy i zadowolony. To w sumie podsunęło jej pewną myśl.
- Yoh, dlaczego nie masz dziewczyny? - spytała.
Spojrzał na nią zdziwiony. Po chwili zorientowała się, że wypowiedziała głośno swoje myśli. Zarumieniła się.
- Przepraszam, nie tak to miało zabrzmieć - mruknęła.
Nastąpiła chwila ciszy. Myślała, że jest na nią zły, ale gdy odważyła się spojrzeć na niego, patrzył na nią zamyślony.
- W sumie nie wiem dlaczego. Może po prostu tak ma być? - powiedział - Albo mnie nie zauważa ta wybrana - dodał po chwili ciszej.
Rozszerzyła oczy zaskoczona, nie do końca pewna, czy dobrze usłyszała.
- Co takiego?
- Nic, nie istotne - odparł Yoh i uśmiechnął się - Chyba powinniśmy się zbierać, robi się późno i chłodno, a ty jesteś dosyć lekko ubrana.
Musiała przyznać mu rację, zaczynało się ściemniać, a o tej godzinie nie było już tak ciepło jak za dnia. Ruszyli w stronę metra. Asakura oświadczył, że odprowadzi ją do domu pomimo jej protestów.
- Jest już wieczór, będę spokojniejszy wiedząc, że dotarłaś cała do domu - powiedział z poważnym wyrazem twarzy.
- Nie pasuje ci ta powaga - mruknęła, ale nie oponowała więcej.
Droga metrem minęła im spokojnie. Jednak gdy wysiedli na jej stacji poczuła, jak bardzo spadła temperatura po zachodzie słońca. Zadrżała pod wpływem chłodu wieczora. Nagle poczuła, jak coś owija się wokół jej szyi. Ze zdziwieniem stwierdziła, że to szalik, a nakłada go Asakura stojący za nią.
- Mówiłem, że jest chłodno - zaśmiał się chłopak.
Wymruczała ciche "dziękuję". W odpowiedzi tylko się uśmiechnął.
Dotknęła lekko ciemnozielonego szalika. Był miły i miękki w dotyku. Musiała też przyznać, że ładnie pachniał. Delikatnie, ale męsko jednocześnie. Nie wiedziała czemu, ale sprawiło to, że poczuła się nieco szczęśliwsza.
- Ruszajmy Anna, chciałbym wrócić na noc do domu - zażartował Yoh, po czym ruszył w stronę domu dziewczyny.

***

 Satsuki przyglądała się nowym rysunkom stworzonym przez Annę. Musiała przyznać, że były naprawdę dobre. Dziewczyna miała talent, który trenowała przez lata. Żal byłoby to zmarnować. Jednak bardziej interesowało ją, czy poczyniła jakieś postępy w tworzeniu historii. Spytała swoją uczennicę o to.
- Ayano, czyli główna bohaterka, jest przewodniczącą klasy. Uczy się nieźle, chociaż trudność sprawiają jej matematyka i angielski. Należy do szkolnej drużyny pływackiej. Jest dosyć lubiana, choć niezdarna. Jej mama zmarła, gdy miała siedem lat. Jej ojciec ciężko pracuje jako prawnik, aby zapewnić godne życie rodzinie. Z tego powodu Ayano uczy się, aby pójść w ślady ojca i pomóc mu w pracy. Ma młodszego brata i siostrę, którymi się opiekuje.
Nauczycielka pokiwała głową, co było oznaką jej zadowolenia.
- A bohater? - spytała ruda.
- Hiro jest gwiazdą szkolnej drużyny footbolu. Sprawdza się jako kapitan, ma wielu kolegów i duży fanclub. Chodzi do klasy z Ayano, uwielbia się z nią droczyć. Jest jednak dosyć zamknięty w sobie, rzadko ukazuje swoje prawdziwe uczucia pomimo ciągłego uśmiechu na twarzy. Nie ufa łatwo innym, ponieważ kiedyś został zdradzony przez swojego przyjaciela. Uwielbia siedzieć w spokojnych miejscach i obserwować: miasto, ludzi, niebo. Jego bliższa znajomość z Ayano zaczyna się, gdy spotyka go ona na dachu szkoły oraz gdy widzi w nim innego chłopaka, niż jest na co dzień - opowiadała Kyoyama.
Satsuki była zadowolona. Nie dość, ze Anna rozbudowała charakter swoich postaci, to pomyślała nad wstępem do historii. Nauczycielka podzieliła się z nią swoją opinią.
- Zacznij opracowywać już pierwszą historię. Wstęp masz. Potem przedstawisz mi trzy inne, dlatego postaraj się w rozdziałach zostawić jakąś furtkę, aby historia była spójna. Zastanów się nad bohaterami pobocznymi. Za tydzień chcę też zobaczyć rysunki z projektami budynku szkoły, oraz miejsc, w których będzie się głownie odbywać akcja. Skoro bohaterowie są uczniami, przygotuj też projekt mundurków.

***

Praca szła jej wyjątkowo opornie. Jej rysunki może i były dobre, ale nie rekompensowały oklepanej, przewidywalnej historii. Dopiero po trzech tygodniach Satsuki zaakceptowała pierwszy rozdział - o tym, jak bohaterowie zaczęli swoją znajomość. Była połowa kwietnia, Annie zostało trochę ponad dwa miesiące na skończenie pracy. Musiała stworzyć jeszcze trzy historie.
Siedziała z przyjaciółmi na dachu, jadła spokojnie swoje śniadanie. Przysłuchiwała się rozmowie chłopaków, którzy planowali swój występ.
- Tak swoją drogą, gdzie wy planujecie grać? - spytała Kyoyama po chwili.
Spojrzeli na nią zaskoczeni.
- Znowu nas nie słuchasz - żachnął się Hao - będziemy gwiazdami na czerwcowym festiwalu.
- Planujemy, co zagramy na koncercie, dekoracje i te sprawy - wyjaśnił Yoh.
Krótkowłosy Asakura przyglądał się z zamyśleniem dziewczynie. Coraz częściej widział ją nieobecną duchem, martwił się. Nie poruszył jednak tego tematu, gdyż dzwonek wzywał ich na dalszą część zajęć.

***

Siedziała po kolejnej lekcji w sali, znudzona i zamyślona. Wciąż próbowała stworzyć drugi rozdział na konkurs, ale szło jej to opornie. Próbowała obserwować innych ludzi wokół, ale nie dawało to efektów. Westchnęła. Nagle poczuła wibracje telefonu, oznajmujące nadejście wiadomości. Wyjęła komórkę i spojrzała na wyświetlacz, nadawcą był Yoh.
"Po zajęciach na dachu. Bez odbioru."
Zaśmiała się cicho

***

Zgodnie z rozkazem pojawiła się po zajęciach na dachu. Słońce zaczęło lekko zachodzić. Asakura już tam na nią czekał. Stał przy barierce, tyłem do niej. Wiedział, że przyszła. Odwrócił się w jej stronę z delikatnym uśmiechem, opierając się plecami o barierkę.
- Gdzie jest Hao? - spytała Anna.
- Musiał wyjść wcześniej, więc nie mieliśmy próby - odparł.
Skrzyżowała ręce na piersi, patrząc z niedowierzaniem na chłopaka.
- Więc czekałeś te dwie godziny na mnie? Dlaczego?
Zaśmiał się. Odchylił głowię do tyłu i spojrzał na niebo. Milczał przez dłuższą chwilę, po czym znów spojrzał na dziewczynę z poważnym wyrazem twarzy.
- Co cię dręczy?
Kyoyama zmarkotniała. Westchnęła ciężko, a na twarzy widniało zmęczenie.
- Masz problem z kolejnym rozdziałem, prawda? - spytał.
- Skąd wiesz? - Blondynka była szczerze zaskoczona.
Szatyn podszedł bliżej. Stał dokładnie na przeciw niej.
- Jestem lepszym obserwatorem niż ci się wydaje - powiedział - widzę więcej niż myślisz.
Po chwili zrobił coś, czego żadne z nich się nie spodziewało. Z niepewnością w sercu, delikatnie ją przytulił. Z ociąganiem podniósł rękę do góry i pogłaskał ją po włosach.
- Dasz radę, uda ci się - szepnął.
- Jak mam dać radę, kiedy nie mam kompletnie pomysłu? - spytała równie cicho.
Chłopak odsunął się od niej. Spojrzał na nią z uśmiechem.
- A myślisz, że czemu cię tu wezwałem a nie przepytałem podczas drogi powrotnej? - zapytał Yoh.
Podszedł ponownie do barierki. Przyglądała mu się, nie rozumiejąc nic.
- Czytałem pierwszy rozdział twojej mangi. Hiro uwielbia siedzieć na dachu szkoły, tu Ayano poznaje go z innej strony. Wie, że to jego ulubione miejsce, jako jedna z nielicznych osób. Co więc, gdyby była bardzo smutna i szukała kogoś, komu może się wyżalić? I, powiedzmy, przypomniałaby sobie wtedy o Hiro, jego spokojnym wzroku.
- I przybiegłaby na dach. Kiedy już by dotarła, zobaczyłaby go z uśmiechem. A na początku rozdziału mogłabym pokazać, że dogadują się coraz lepiej i  zaprzyjaźniają - dokończyła Anna.
Jej oczy zaczęły błyszczeć. W myślach układała ten scenariusz. Planowała, jak rozłoży kadry, jak wykona rysunki. Nie zdawała sobie sprawy, że mówi o tym głośno. Po chwili spojrzała na chłopaka.
- Co się stało? - spytała.
Asakura stał i patrzył na nią. Nie była w stanie określić tego, co widzi w jego oczach, ale było to coś pomiędzy zaskoczeniem, troską, a oczarowaniem. Szybko jednak opanował się, uśmiechnął do dziewczyny. Podszedł i pogłaskał ją po głowie.
- Chodź, narysujesz wszystko w domu. Teraz zbieramy się - powiedział i ruszyli w stronę wyjścia.
Nie rozumiała tylko, dlaczego poczuła się źle, gdy Yoh wypuścił ją ze swoich ramion.

***

Nadeszła końcówka maja. Anna w przeciągu półtora miesiąca stworzyła dwie historie, została jej do zrobienia ostatnia, kulminacyjna. Miała na to trzy tygodnie. I czuła się coraz gorzej.
Nie wyrabiała się z terminami narzuconymi przez Satsuki. Sypiała za mało, próbując skończyć pracę. Miała świadomość, że to ją przerasta. Każde kolejne odrzucenie pracy było dla niej mordercze. O każdym słyszała, że zbyt nudne, oklepane, nierealne.
Yoh obserwował przyjaciółkę z wyraźnym zmartwieniem. Coraz rzadziej spędzała z nimi czas, szybko wracała do domu rysować lub zostawała do późna w szkole. Widział jednak cienie pod jej oczami. Domyślał się, że nie dba o siebie. Miał  też wrażenie, że nieco schudła. Prawie nie odpisywała na wiadomości. Ignorowała telefony. A on przeżywał każdy dzień z uczuciem bezsilności.
W końcu zdeterminowany postanowił ochrzanić blondynkę za jej zachowanie. W trakcie przerwy obiadowej, gdy znów nie pojawiła się w tradycyjnym miejscu, ruszył do jej klasy. Tam jednak czekała go nieprzyjemna wiadomość - Kyoyama nie pojawiła się w szkole. Asakura jednak nie poddawał się. Gdy jednak Anna nie przyszła na zajęcia czwarty dzień z rzędu ani nie odpowiedziała na żadną wiadomość śmiertelnie się przeraził. A co jeśli coś jej się stało? Próbował się dodzwonić do niej, ale telefon dziewczyny był wyłączony. Pytał też o nią Satsuki, ale ta też nie otrzymała żadnej wiadomości od Anny. Równo tydzień po tym, gdy była w szkole po raz ostatni, Yoh podjął ostatnią próbę kontaktu.
Było już po 19 gdy skończyli próbę zespołu. Za dwa dni miał odbyć się festiwal szkolny, na którym mieli zagrać. Byli w świetnej formie, kochali, to co robili, zatem nie było problemu z ich formą. Rozdzielił się ze zdziwionym Hao przy stacji metra tłumacząc, że musi załatwić pewną sprawę. Wsiadł w najbliższy pociąg jadący do Anny. Pół godziny później szedł już w stronę jej domu. Ujrzał, że światło w pokoju blondynki jest zgaszone.
"Może śpi" - pomyślał chłopak.
Chciał już zawrócić, ale stwierdził, że skoro już tu jest, to chociaż spyta rodziców Kyoyamy o jej stan. Zapukał do drzwi. Otworzyła mu mama Anny.
- Yoh! Nie spodziewałam się ciebie - przywitała go miło i  wpuściła do środka.
- Dzień dobry pani Kyoyama! Czy jest Anna? - spytał.
Na twarzy kobiety pojawił się wyraz zmartwienia i zmęczenia.
- Jest... Ale nie wychodzi z pokoju od tygodnia. Nie chce rozmawiać, siedzi tam całe dnie - powiedziała cicho - Może tobie uda się do niej dotrzeć.
Pokiwał głową. Ruszył po schodach do góry, stanął pod drzwiami do pokoju blondynki. Zapukał, ale odpowiedziała mu cisza. Powtórzył czynność.
- Anna, to ja. Otwórz - powiedział Asakura łagodnym głosem.
Usłyszał ciche poruszenie w pomieszczeniu. Jakby ktoś podniósł się z łóżka.
- Jak nie otworzysz w ciągu piętnastu sekund, wyważę te drzwi. Twoja mama na pewno mi wybaczy. Ale na pewno się stąd nie ruszę - odparł nieco ostrzejszym głosem.
Doliczył do dziesięciu, gdy usłyszał dźwięk otwieranego zamka. Drzwi jednak nie uchyliły się choć o milimetr. Uznał to zatem za pozwolenie na wejście.
W środku było ciemno. Rozważał zapalenie światła, ale zrezygnował z tego, gdy zobaczył zarys Kyoyamy siedzącej, skulonej na podłodze. Podszedł do niej powoli i kucnął przed nią.
- Ej, młoda, co jest? - szepnął.
Nie poruszyła się. Usłyszał tylko, że cicho szlocha. Westchnął oraz pogłaskał ją po głowie, mając nadzieję ją uspokoić. Blondynka poniosła głowę i spojrzała na niego smutnym, zapłakanym wzrokiem. Nie mógł tego znieść. Szybkim ruchem, póki nie skuliła się znów, złapał ją i mocno przytulił. Zaczęła płakać jeszcze mocniej. Oparł się o łóżko, szepcząc słowa uspokojenia. Po kwadransie w końcu osiągnął swój cel, blondynka oddychała miarowo.
 - Chcesz się wygadać? - zapytał Yoh.
Odsunęła się od niego. Siedziała ze spuszczoną głową. Asakura wiedział, że nie ma sensu na nią naciskać. Jeśli będzie chciała, to sama mu o wszystkim powie.
- Jestem taka beznadziejna - szepnęła.
- Nie jesteś - odpowiedział łagodnie.
- Właśnie, że jestem! - krzyknęła.
Zdziwił go jej wybuch. Na wszelki wypadek milczał.
- Tak długo walczyłam o to... Spełnienie swoich marzeń... Tyle razy upadałam, a jednak udawało mi się walczyć dalej - mówiła.
Łzy znów leciały jej po policzkach. Serce mu się krajało na ten widok, ale nic nie zrobił. Czekał, aż wyrzuci z siebie wszystko, co ją tak dobiło.
- A teraz, gdy jestem tak blisko, okazuje się, że nie jestem wystarczająco dobra. Że nie jestem w stanie podołać pierwszemu zadaniu! Nie umiem! Próbowałam już tyle razy zrobić zakończenie... Ale cały czas nie jest wystarczająco dobre! Nie potrafię się wczuć!
Tym razem to ona przylgnęła do niego. Przytulił ją mocno.
- Dlatego się tu zamknęłaś? - spytał Yoh.
- Ja... Ja tak się bałam... Tak wiele wszyscy oczekują ode mnie... A ja nie jestem w stanie temu podołać! Chciałam uciec od tego wszystkiego, odciąć się...
Rozumiał ją. Ale co z tego, skoro nie wiedział, jak jej pomóc? Widział, że jest o krok od depresji. Że odpowiedzialność zadania ją przerosła.
- Ile ci czasu zostało na skończenie historii? - zapytał dziewczynę.
- Tydzień - odpowiedziała, wtulona w niego.
Oparł podbródek o jej ramię.
- W takim razie damy radę - wyszeptał.
Wziął ją na ręce, wstał. Posadził zdziwioną dziewczynę na łóżku. Stanął przed nią, trzymając dłoń na jej głowie.
- Za dwa dni jest festiwal szkolny. Masz na niego przyjść i obejrzeć mój koncert. Zrozumiano?
Kiwnęła głową na zgodę. Uśmiechnął się. Przytulił Annę na pożegnanie. Musiał wracać do domu. Nie dość, że była późna godzina, to musiał zrealizować szybko swój plan.

***

Zgodnie z "rozkazem" dwa dni później przybyła na festiwal. Cała szkoła żyła tym wydarzeniem. Wszędzie były stoiska różnych kół, atrakcji. Przyglądała się temu obojętnie. Zdecydowała się w końcu wyjść z pokoju, ale nie czuła się dużo lepiej. Rozmowa z Yoh poprawiła jej nieco humor. Na samo jej wspomnienie Annie robiło się ciepło w okolicach serca. Nie rozumiała dlaczego. Ale wciąż czuła ramiona chłopaka przytulające ją mocno. Z zamyślenia wyrwał ją głos obiektu jej rozważań.
- Cieszę się, że przyszłaś - powiedział Yoh.
Kiwnęła tylko głową.
- Zaraz zaczynamy koncert. Zostań do końca i słuchaj - mrugnął do niej i pobiegł w stronę zespołu.
Rzeczywiście, dziewczyna stojąca na specjalnie ustawionej scenie zapowiedziała występ chłopaków. Ich wejście wzbudziło piski zachwytu wśród damskiej części widowni. Blondynka nie rozumiała, czemu denerwuje ją to bardziej niż zwykle.
Zagrali swoje standardowe piosenki, które wielokrotnie słyszała na próbach czy spotkaniach. Musiała przyznać, że ich muzyka odprężała ją. Złapała się nawet na tym, że się lekko uśmiecha. Niestety jednak wkrótce zagrali ostatnią piosenkę. Sądziła, że to już koniec, jednak usłyszała głos Yoh.
- Specjalnie na dziś stworzyliśmy nową piosenkę, nieznaną jeszcze przez was! - oznajmił, co widownia przyjęła z wielkim entuzjazmem.
Zaciekawiona patrzyła na Yoh, który ustawił się przy mikrofonie. Muzyka była w dosyć żywych, rockowych tonach. Po chwili Asakura zaczął śpiewać. Opowiadał historię dziewczyny, bardzo ważnej dla niego. Słysząc o tym coś ją zakuło w piersi. W ciągu milisekundy zrozumiała dlaczego - była zazdrosna. Była zaskoczona tym odkryciem, ale słuchała dalej piosenki. Szatyn śpiewał o tym, że to nieszczęśliwa miłość.
"I pytasz mnie blondyneczko:
Dlaczego nie masz nikogo?
Chciałbym ci odpowiedzieć:
Bo moje serce należy do ciebie.
Ale wiem, że ty, ukochana,
Nie czujesz tego co ja.
Mimo to, przyrzekam ci,
Że zawsze przybędę, gdy tego zechcesz" 

Zatkało ją. Czyż nie to samo pytanie wyrwało jej się na ich wspólnym spacerze? Czy to możliwe, że śpiewał o niej? Serce zabiło jej szybciej. I wtedy zrozumiała. 
To ciepło, które odczuwała. Chęć znalezienia się znów w jego ramionach. Ta zazdrość, gdy myślała, że Yoh zależy na innej dziewczynie.
Kochała go. Przez ten cały czas. Zrozumiała, czym jest miłość. Jak się ją odczuwa. I jak powinna ją przedstawić.

***

Koncert skończył się parę godzin wcześniej. Anna chciała porozmawiać z Asakurą o piosenkę. Spytać, czy śpiewał o niej. A potem wyjawić swoje uczucia. Niestety, nie mogła go nigdzie złapać. Po koncercie został porwany wraz z Hao i Renem przez fanki. Westchnęła. Festiwal już się kończył. Słońce ledwo zaszło, niedługo miał zapaść wieczór. Nie miała pojęcia, gdzie w tej chwili jest szatyn. I wtedy wpadła na dość szalony pomysł. A co jeśli gdzieś czeka na nią? W miejscu, o którym powinna wiedzieć, gdzie się wyrwie? Tylko jedna możliwość przyszła jej do głowy. Pobiegła w wybranym kierunku. 
W końcu dotarła na dach szkoły. Otworzyła drzwi. Stał, tak jak poprzednio, opierając się o barierkę. Gdy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi obrócił się w jej stronę. 
- Nareszcie, myślałem, że nigdy mnie nie znajdziesz - zaśmiał się Yoh.
- Nawet nie wspomniałeś słowem, że mamy się gdzieś spotkać - wyrzuciła mu.
Podeszła bliżej, również oparła się o barierkę. Patrzyła, jak na dole ludzie sprzątają stanowiska z festiwalu. 
- I co myślisz o piosence? - spytał Asakura.
- Jest piękna... - odparła cicho. 
Chciała powiedzieć mu o swoich uczuciach. Że odwzajemnia to. Zanim jednak zdążyła się odezwać, ubiegł ją szatyn.
- Możesz to wykorzystać do swojej mangi. Festiwal letni, romantyczne wyśpiewanie uczuć. Nie brałaś jeszcze pod uwagę takiego scenariusza, prawda?
Miała wrażenie, że serce jej pękło. Nie była pewna, czy dobrze rozumie to, co właśnie powiedział.
- Napisałeś i zagrałeś tą piosenkę, abym mogła wykorzystać wydarzenie jako zakończenie mangi? - zapytała Anna ledwo powstrzymując się od rozpłakania.
- Genialny jestem, prawda? - uśmiechnął się do niej szeroko.
Blondynka spuściła głowę. Czuła, że dłużej już nie wytrzyma. Zrobiła parę kroków w stronę wyjścia.
- Dziękuję za pomoc - powiedziała pustym głosem.
Ruszyła dalej. Chciała stąd uciec. Od niego, od tych uczuć. Nie dane jej to jednak było. Asakura złapał jej rękę i nie pozwolił odejść.
- Co się stało? Zrobiłem coś nie tak?
Pokręciła głową. Chciała jak najszybciej stąd odejść, ale uniemożliwiał jej to. Pociągnął jej rękę w taki sposób, że obróciła się twarzą w jego stronę. Nie chciała jednak na niego spojrzeć. Podniósł jej podbródek i zmusił do spojrzenia w oczy. To, co w nich zobaczyła, zaskoczyło ją. Widziała szok, niedowierzanie. I nadzieję.
- Czy to możliwe, że ty... - zaczął szeptem.
Pierwsze łzy zaczęły płynąć po jej policzkach. Dlaczego serce musiało ją tak boleć? Yoh przyciągnął ją mocno do siebie. 
- Czy jest jakaś szansa, że jednak odwzajemniasz moje uczucia? - wyszeptał, wtulając się w jej szyję.
- Tak - odpowiedziała równie cicho.
Przytulił ją jeszcze mocniej.
- Jestem taki szczęśliwy...
Odsunął się lekko tylko po to, aby delikatnie pocałować jej usta. Nie wiedział, czy śni. Pragnął tego tak bardzo, a teraz mógł tego doświadczyć. W dodatku Anna odpowiedziała na jego pocałunek!
- Chciałem udawać, że zrobiłem to tylko dla twojej mangi. Że to nie są moje uczucia względem ciebie - powiedział po chwili.
- A są? - musiała się upewnić.
- Oczywiście. Tak bardzo cię kocham...
Wtuliła się w jego klatkę piersiową.
- Ja ciebie też...

***

Udało jej się ledwo przed terminem ukończyć ostatni rozdział. Nie powiodłoby jej się, gdyby nie Yoh. Jej ukochany.
Ona, która nigdy nie przeżyła miłości, miała ją opisać. I dopiero wszystko zrozumiała, gdy jej doświadczyła. Bo ciężko jest przedstawić coś, o czym się nie ma pojęcia.

***

Wiem, że się nie odzywałam. Przepraszam po raz kolejny. 
Ta miniaturka jest opisem powodu, dlaczego tak się stało. Powstawała przez te trzy miesiące, stopniowo. Po raz pierwszy wprost opisuję swoją własną historię i uczucia. Tyle, że ze zmienionymi danymi. Czasem przychodzi taki moment, że wszystko nas przerasta. Jedyne, co chcemy to uciec od wszystkiego. Dla mnie też przyszedł ten moment. Nie mogłam ukończyć tej miniaturki, dopóki moja własna historia nie dotarła do happy end`u, dlatego publikuję ją dopiero po trzech miesiącach. 

sobota, 21 lutego 2015

Liebster Award

Tutaj umieściłam swoje odpowiedzi oraz pytania do Liebster Award:
http://zycie-anny-i-reszty.blogspot.com/p/liebster-award.html

2. "Map of the problematique" - Alternatywna historia

Pocałował ją namiętnie, a ona gorliwie oddawała pocałunki, opierał się na jednej ręce, a drugą wplótł w jej włosy głaszcząc jej włosy i policzki. Blondynka trzymała jedną dłoń na jego karku, a palcami drugiej delikatnie muskała klatkę piersiową Asakury. Obojgu bardzo podobał się ten układ. Po dłuższej chwili szatyn przerwał pocałunek i mocno przytulił do siebie dziewczynę.
- Nie oddam Cię nikomu - wyszeptał Yoh.
W odpowiedzi mocno się w niego wtuliła.

***

Kyoyama przytuliła go jeszcze mocniej. Chłopak uniósł głowę i oparł o jej czoło.
- Straciłem Cię już raz i trwało to cztery lata, żebym Cię odzyskał. Nie chcę znów tego przechodzić.
Patrzył na blondynkę tak smutnym wzrokiem, że była w stanie zrobić wszystko, byle znów się uśmiechnął w charakterystyczny sposób.
- Nie stracisz mnie - powiedziała cicho - cokolwiek by się nie stało, będziemy walczyć.
Anna uśmiechnęła się szeroko z nadzieją, że odwzajemni uśmiech. Pogłaskał ją po policzku, wpatrując się w jej ciemne oczy.

***

Zasiedli do stołu. Yoh chwycił Annę za rękę i pociągnął ją za sobą do dwóch miejsc wolnych , przez co siedzieli obok siebie. Posiłek upłynął im spokojnie, na niezobowiązujących rozmowach, jednakże napięcie było odczuwalne.
Gdy w końcu każdy skończył jeść podano herbatę. Kino upiła łyk napoju z filiżanki.
- Zatem w jakim celu przyjechaliście? - spytała.
Szatyn chciał już odpowiedzieć, ale Kyoyama powstrzymała go ruchem ręki.
- Myślę, że doskonale pani wie, Kino-sensei - powiedziała spokojnie.
- Nie ukrywam, że widziałam to w swojej wizji - odparła starsza kobieta - Ale nie wiem do końca, czemu tu przyjechaliście.
Zapadła chwila ciszy.
- Chcę uczynić Annę swoją Królową Shamanów - odpowiedział po chwili Yoh głosem tak pewnym, jak nigdy wcześniej - Zajęliście się nią w dzieciństwie, zatem jest pod waszą opieką. Dlatego do was kieruję prośbę o oddanie mi jej ręki.
- Anna jest przyrzeczona komuś innemu - odpowiedział Yohmei.
- Na początku była przyrzeczona mi - powiedział Yoh - W dzieciństwie wysłaliście mnie do Osorezan, abyśmy się poznali, informując mnie, że już jestem zaręczony.
Jeszcze nigdy nie miał tyle pewności siebie w dyskusji.
- Ale plany się zmieniły. Anna ma nowego narzeczonego... - zaczęła Kino
- Ale go nie kocha - przerwał jej szatyn.
- ...a i dla Ciebie znaleźliśmy odpowiednią kandydatkę - dokończyła, niewzruszona wtrąceniem wnuczka.
Po usłyszeniu tej nowiny, Król Shamanów nie wytrzymał. Uderzył pięściami o stół, wstał gwałtownie, aż jego krzesło się przewróciło.
- Znów robicie wszystko za moimi plecami?! - krzyknął zdenerwowany.
- Tak będzie dla was lepiej... - zaczął Yohmei, ale jego wnuczek znów uderzył pięścią w stół.
- Nie macie pojęcia, co będzie dla nas lepiej! - przerwał gwałtownie Yoh.
Wszyscy byli zszokowani jego reakcją. Nawet Kyoyama. Nigdy nie sądziła, że Asakura będzie tak o nią walczył. Oczywiście, powiedział jej o tym. Sądziła jednak, że pod naciskiem rodziny ulegnie. Myliła się.
 - Kocham Annę i nie poślubię żadnej innej kobiety - oświadczył chłopak.
Yohmei westchnął.
- Yoh, najwyższy czas dojrzeć. Jesteś Królem Shamanów i jedynym dziedzicem nazwiska Asakura. Nie możesz kierować się w życiu jedynie własnymi chęciami. Czas nauczyć się podejmować trudne decyzje. Anna została zaręczona z bardzo potężnym oraz wpływowym człowiekiem, Damienem Okotte. Gdyby nie doszło do tego ślubu, konsekwencje poniósłby nasz ród. A tego nie chcemy. Nie wyrażamy zgody na wasz związek - zakończył stary shaman.
Szatyn opadł bezsilnie na krzesło. Jego serce zostało właśnie rozbite na drobne kawałki. Blondynka nie czuła się lepiej. 
- Czyli mamy zrezygnować z naszej miłości dla dobra rodu? - spytał cicho.
- Tak musi być wnuku. Skoro jednak przebywanie razem tak na was źle wpływa, Anna zostanie w Izumo do czasu, aż jej przyszły mąż zażyczy sobie, aby przybyła do jego posiadłości - oznajmiła Kino - Wasz kontakt zostanie ograniczony. Czy rozumiecie to?
W ciszy kiwnęli głowami. 
- Dzisiaj zostawiam wam czas na pożegnanie. Od jutra nie będziecie się widzieć.
Yoh wstał. Wyglądał, jakby ledwo dawał radę utrzymać się na nogach.
- Jutro wracam do domu - oznajmił. 
Jego głos był chłodny i bezuczuciowy. Wyszedł z pomieszczenia nie zaszczycając nikogo spojrzeniem. 
Anna patrzyła chwilę w ślad za nimi. Zacisnęła ręce z rozpaczy. Ale nie powiedziała nic. Ruszyła w stronę, w którą poszedł jej ukochany. Łzy cisnęły jej się do oczu. Dotarła do drzwi jego sypialni. Zapukała delikatnie. Otworzył jej i spojrzał na nią. Jego wzrok był smutny. Podeszła do niego. Bez słowa przytuliła się mocno, a on odwzajemnił uścisk. Zamknął drzwi. 
Płakała, zaciskając dłońmi koszulkę chłopaka. On też nie mógł się już powstrzymywać. Szloch wstrząsnął jego ciałem. Widząc, co się dzieje z Asakurą poprowadziła go w stronę łóżka. Położył się na plecach, przygarnął ją do siebie. Anna wtuliła się mocno w chłopaka. Leżeli tak dobre pół godziny, milcząc.
To miała być ich ostatnia noc, pożegnalna.
Gdy to sobie uświadomiła, ogarnęła ją szalona myśl. Już nigdy nie zobaczy jedynego człowieka, którego kochała. Uniosła się na przedramieniu i spojrzała na Yoh. Twarz zasłaniał dłonią, widziała jednak świeże ślady łez na jego twarzy. Takie same jak u niej. 
Złapała go delikatnie za rękę i uniosła. Spojrzała w te cudowne, ciemne brązowe oczy chłopaka. Pochyliła się, całując jego wargi. Były miękkie, przyjemne w dotyku. Odwzajemnił pocałunek, który z czasem stawał się coraz bardziej namiętny. Po chwili role się odwróciły i to on pochylał się nad nią. Nagle poczuł, jak Anna wsuwa swoje niewielkie dłonie pod jego koszulkę. Przez moment badała nowe dla niej obszary ciała szatyna. Przeszedł przez nią niezwykle przyjemny dreszcz. 
Asakura czuł, jak ogarnia go ogień. Powstrzymywał się jak tylko mógł przed okazaniem, jak bardzo mu się to podoba. I przed tym, aby się na nią nie rzucić. Była taką piękną kobietą. A on młodym mężczyzną, zakochanym w niej na zabój. Przerwała pocałunek i pociągnęła w górę jego koszulkę, która następnie wylądowała na podłodze. Spojrzał na nią zaskoczony. Wiedział, że długo nie wytrzyma.
- Anna, co robisz? - spytał zachrypniętym głosem z podniecenia.
- Skoro to nasza ostatnia noc... Kochaj się ze mną - powiedziała cicho.
Jej słowa wywołały u niego dreszcz pożądania. Musiał jednak jeszcze przez chwilę się wstrzymać.
- Powinnaś czysta i niewinna wyjść za mąż - słowa z jego ust płynęły wbrew temu, na co miał ochotę.
Pokręciła zdecydowanie głową.
- Chcę, żeby ten wyjątkowy, pierwszy raz był z kimś, kogo kocham - odpowiedziała - Nawet jeśli tylko ten jeden. Chcę zapamiętać to już do końca życia. I nie żałować niczego.
Jej wzrok wyrażał ten sam ogień, który płonął w nim. Nie był w stanie powstrzymywać się dłużej. Wpił się mocno w jej usta, rozchylając je. Ich języki podjęły szaleńczą grę. Z trudem oderwał się od nich i przeszedł z wargami na jej smukłą szyję. Choć kosztowało go to niezmiernie dużo siły woli pieścił ją delikatnie. Skoro mieli stworzyć wyjątkowe wspomnienia, nie chciał, by był w nich ból. 
Wplotła dłonie w jego włosy. Zszedł z pocałunkami na dekolt. Rozpinał guziki jej koszuli, uwalniając tym samym biust. Jego oczom ukazał się koronkowy, czarny stanik, który chwilę później wylądował na podłodze razem z koszulą. 
- Jesteś taka piękna - wyszeptał jej do ucha, całując z powrotem jej szyję.
Jęknęła cicho, gdy poczuła jego język na swojej piersi. Napięcie, które odczuwała stawało się nieznośne. Z niecierpliwością złapała za pasek szatyna, rozpinając klamrę. Chwilę później Asakura pochylał się nad dziewczyną w samych bokserkach. Uśmiechnął się zadowolony z tego. Nie pozostał jej jednak dłużny. Ściągnął z niej spódniczkę. Doprowadzał ją do gorączki pieszcząc delikatnie zgrabne uda blondynki. Żadne z nich nie miało doświadczenia, jednakże pierwotny instynkt podpowiadał im, co mają robić. 
- Yoh - jęknęła cicho, gdy przejechał palcem po jej kobiecości.
Zniecierpliwiona złapała go za dosyć sporych rozmiarów erekcję. Jęknął, gdy zaczęła go masować przez materiał bielizny. Zdjęła z niego ten ostatni element i przyciągnęła do siebie.
- Ile jeszcze mam czekać. Już dłużej nie wytrzymam - wyszeptała mu do ucha.
Był tego samego zdania. Jej słowa tylko spotęgowały napięcie. Szybkim ruchem pozbawił ją czarnych fig i odrzucił w kąt. Wszedł w nią powoli, powstrzymując się z całych sił, by sprawić jej jak najmniej bólu. Anna jednak była na tyle szczęśliwą kobietą, że pierwsze zbliżenie zadało jej mało bólu. Po pierwszych paru ruchach czerpała ze stosunku pełną przyjemność. Przewróciła go jednak na plecy, nie przerywając połączenia ich ciał ani na moment.
- Nawet w łóżku musisz być na górze i rządzić? - zaśmiał się zachrypniętym z podniecenia głosem.
- Oczywiście kotku - odpowiedziała seksownym szeptem, poruszając się coraz szybciej.

***

Leżeli nadzy, przytuleni do siebie. Zaczynało świtać. Nadchodził czas rozstania. Ta noc jednak była dla nich wyjątkowa. Ich pierwsza, a jednocześnie ostatnia. 
- Kocham cię - wyszeptał Asakura - I nigdy nie przestanę.
Wtuliła się w niego mocniej.
- Ja ciebie też kocham - odpowiedziała równie cicho Anna.
Słońce wznosiło się coraz wyżej. Choć chcieli o tym zapomnieć, odrzucić jak najdalej, rozstanie było nieuniknione. Blondynka wstała i zaczęła się powoli ubierać. Miała ochotę płakać, głos uwiązł jej w gardle. Siedziała na łóżku w bieliźnie, łzy same zaczęły płynąć. Yoh przytulił ją od tyłu.
"What`s tomorrow without you?
Is this our last goodbye?"
Odpięła łańcuszek, który zdobił jej dekolt. Małe, srebrne serduszko. Odwróciła się w jego stronę i złapała za rękę. 
- Żebyś nigdy nie zapomniał o tym, że cię kocham - powiedziała, wręczając mu ozdobę.
"I will always be with you
I`ll be anchor of your sorrow
There`s no end to what I do
`Cause I love you, I love you to death"
- Nie chcę żyć bez ciebie - wyznał szatyn.
Pocałowała go namiętnie, choć krótko.
- Żyj dalej. Z myślą, że gdzieś jestem na świecie i pamiętam o tobie - odpowiedziała.
Złapała go za rękę. Ścisnął ją mocniej.
- To obietnica - powiedział Asakura - Żyjmy i spotkajmy się kiedyś jeszcze. Pomimo wszelkich zakazów, chcę cię kiedyś jeszcze zobaczyć. Nawet, jeśli będzie to przypadkowe spotkanie. Chcę cię zobaczyć.
Przypieczętowała to kolejnym pocałunkiem. I ostatnim przed tym, jak wyszła. 

***

Wyjechał z resztą przyjaciół z rana. Pożegnali się wtedy krótkim, pełnym miłości spojrzeniem. Na więcej nie mogli sobie pozwolić. To był ostatni dzień, kiedy ktoś widział blask w jej oczach. I jakiekolwiek uczucie. Zamknęła się na wszystkich. 
Poświęciła się treningom. To była chyba jedyna czynność, do której przywiązywała jakąkolwiek uwagę. Cała reszta była jej całkowicie obojętna. Stawała się coraz potężniejszym medium i coraz lepszą shamanką. Nie miała też żadnych wieści od Yoh.
I tak upłynął rok.

***

Stała w delikatnej białej bieliźnie. Wokół niej kręciły się kobiety, w tym Keiko i Kino Asakura, które szykowały ją do ślubu. Ponoć najszczęśliwszego dnia w życiu każdej kobiety. Jaki był dla niej? Zwyczajny, jak każdy inny od roku. Poza tym, że bardziej upierdliwy, bo wszyscy coś chcieli od blondynki. 
W końcu ubrano na nią tradycyjne, białe kimono. Na to narzucono drugie, czerwone, które było bogato zdobione złotymi nićmi i malutkimi diamencikami. Nałożono na jej twarz delikatny makijaż, dodający jej urody. Długie blond włosy ułożono w misternie plecionego koka, pozwalając nielicznym krótszym kosmykom luźno opadać. Keiko wpięła jej grzebień, ozdobiony w kolorowe kwiatki. Na koniec nałożono Annie tradycyjne dla panny młodej nakrycie głowy. Była gotowa. 
Wszystkie kobiety opuściły pomieszczenie. Wszystkie poza rodziną panny młodej. Kyoyama jej nie miała, zatem zostały Keiko i Kino.
- Wyglądasz cudownie - odparła młodsza Asakura, chcąc jakoś przerwać niezręczną ciszę.
W trakcie całych przygotowań blondynka nie odezwała się ani słowem. Teraz też nie stanowiło to wyjątku.
- Posłuchaj Anno - zaczęłą Kino - wiem, że możesz mieć mi za złe zabronienie ślubu z Yoh.
Kyoyama drgnęła, słysząc imię ukochanego.
- Musisz jednak zrozumieć, że tak było lepiej. Dla was, dla Asakurów. 
Anna kiwnęła głową. Spojrzała prosto w oczy swojej mentorki. Jej własne nie wyrażały nic.
- Rozumiem - powiedziała cicho.
Skierowała swoje kroki w stronę drzwi. Za nimi czekały rodziny państwa młodych i jej narzeczony. Kobiety z rodu Asakura odetchnęły głęboko. Blondynka zatrzymała się. Spojrzała ponownie na towarzyszki.
- Nie oznacza to jednak, że kiedykolwiek ci wybaczę - odparła i wyszła na przeciw swojemu przeznaczeniu.

***

Szła powoli w stronę człowieka, który za chwilę miał stać się jej mężem. Anna spojrzała w jego stronę. Był wysokim blondynem o zielonych, podchodzących pod żółty kolor oczach. Nie uśmiechał się. Zauważyła jedynie delikatny błysk triumfu i uznania dla jej urody w jego oczach. Był przystojny i przerażający.
"Fear and panic in the air
I want to be free
From desolation and despair"
Nie był jednak Yoh. Jej ukochanym szatynem o radosnych oczach, pełnych szczęścia. Nie był kimś, kto na kilometr tryskał optymizmem. Wciąż go kochała. I wiedziała, że to nigdy nie minie.
"I can`t get it right
Since I met you"
Ceremonia trwała dosyć krótko. Wychodząc ze świątyni rozejrzała się po gościach. Odnalazła wzrokiem rodzinę Asakura. Nie było jednak pośród nich jej ukochanego. Może to i lepiej? W końcu mieli o sobie zapomnieć. Ale jak miała to zrobić, skoro był na niej wszystkim? . 
"I can`t get it right
Since I lost you"
Wyszła u boku swojego męża. Już nie jako Anna Kyoyama. Teraz była Anną Okotte.

***

Po raz pierwszy mieli okazję porozmawiać na weselu, gdy tańczyli pierwszy taniec. Wcześniej ciągle któryś z gości zajmował ich czymś. Poruszali się w rytm ckliwej piosenki o miłości. Anna uśmiechnęła się ironicznie. 
- Podoba mi się, gdy się tak uśmiechasz - szepnął Okotte patrząc na nią.
Spojrzała na niego pustym wzrokiem.
- Wiem, że to dziwne i niekoniecznie na miejscu, ale miło cię poznać - odparł.
Zaśmiała się po raz kolejny.
- To rzeczywiście nie na miejscu. W końcu przedstawiasz się własnej żonie - odpowiedziała blondynka.
Okręcił ją w tańcu wokół jej osi, po czym zręcznym ruchem ponownie przyciągnął blisko siebie. Musiała przyznać, że był niezłym tancerzem. Cóż, zaleta niemalże arystokratycznego pochodzenia.
- Nie narzekam na ten układ - przyznał po chwili - Zresztą, tylko głupiec nie byłby zadowolony z tak pięknej żony.
- Uroda to nie wszystko - zripostowała.
Irytował ją i intrygował jednocześnie. 
- Mam nadzieję poznać w trakcie naszego małżeństwa również twój charakter. Obstawiam jednak, że jest równie piękny.
Zaśmiała się po raz kolejny. To się zdziwi. Bo Anna w żaden sposób nie zamierzała ułatwiać mu życia.
Po paru przetańczonych piosenkach postanowiła chwilę odetchnąć. Skierowała swoje kroki w stronę tarasu. Było już ciemno, muzyka z sali była przytłumiona. Oparła się o barierkę i spojrzała w niebo. W końcu chwila spokoju. Nie dane jednak było jej się cieszyć nią dłużej. Z irytacją stwierdziła, że ktoś zmierza w jej stronę. Odwróciła się w stronę drzwi od sali, chcąc zmierzyć wzrokiem przybysza. Jednakże to, co zobaczyło sprawiło, że zamarła.
- Nie tak powinna zachowywać się panna młoda - powiedział, zbliżając się do niej.
Nie wiedziała, co powiedzieć. Nie spodziewała się go tutaj. Stał już dokładnie przed nią ze smutnym uśmiechem na twarzy.
- Ren - szepnęła blondynka i przytuliła się do przyjaciela.
Tao objął ją mocno. Po chwili jednak odsunął się od niej, aby przyjrzeć się przyjaciółce. 
- Wyglądasz pięknie - odparł.
- Nie wiedziałam, że tu będziesz.
Zaśmiał się cicho. Poprawił krawat, ukrywając w ten sposób zdenerwowanie.
- Bo i nie powinienem. Dano nam jasno do zrozumienia, że zaczynasz życie w zupełnie innym świecie - powiedział Ren.
Spojrzała na niego z lekkim zaskoczeniem.
- Asakurowie chyba obawiają się, że poprzez kontakt z nami złamiecie zakaz - uciekł wzrokiem w zupełnie innym kierunku.
Nie wiedział, jak na to zareaguje. Zaskoczyła go jednak. Przyjęła to spokojnie i chłodno.
- Zmieniłaś się - zauważył Ren.
- Nie mów, że spodziewałeś się radosnej dziewczyny, która nie mogła się doczekać własnego ślubu - zadrwiła.
- Nie spodziewałem - przyznał - Nie sądziłem jednak, że znajdę martwą wewnętrznie przyjaciółkę.
Ponownie nie zareagowała na to. Patrzyła na niego tym pustym wzrokiem. Było jej to kompletnie obojętne.
- Chociaż z drugiej strony nie powinno mnie to dziwić, skoro żyję z nim pod jednym dachem.
Wiedziała o kim mówi. Nie wymówił ukochanego dla niej imienia, bo bał się jej reakcji? Czy po prostu nie potrafił powiedzieć go głośno przy niej? Wywołało to jednak minimalne poruszenie u Anny.
- Jak on się czuje? - spytała drżącym głosem.
Tao oparł się o barierkę, spojrzał przed siebie.
- Żyje na totalnym minimum. Dzień głownie spędza na wpatrywaniu się w okno. Nie mówi dużo. Czasem znika na całe dnie, ustaliłem jednak, że po prostu chodzi po mieście - opowiadał cicho chłopak - Chciał przyjść cię zobaczyć, ale nie był w stanie.
- Może to i lepiej - wyszeptała - przynajmniej nie uciekłam spod ołtarza.
Uśmiechnął się do niej. Wiedział, że byłaby do tego zdolna.
- Na mnie już czas, nie mogę zostać dłużej - przytulił blondynkę mocno i pocałował w głowę - Będzie dobrze. Jakoś musi. Będziemy tęsknić za tobą. Nawet za twoimi treningami.
Odwzajemniła uścisk. 
- Też będę tęsknić. Dziękuję, że przyszedłeś tutaj dziś - wyszeptała.
Skierował się w stronę drzwi. Odprowadzała go wzrokiem.
- Byłbym zapomniał - zatrzymał się i odwrócił w stronę Anny - Kazał ci przekazać, że pamięta. I wciąż kocha tak samo.
Po tym wszedł na salę oraz zniknął w tłumie ludzi. A po jej policzku spłynęła jedna łza.
"Loneliness be over
When will this loneliness be over?"

***

Prowadził ją w stronę sypialni w dworze Okotte. Wesele w końcu się skończyło, a przed nią pierwsza wspólna noc ze świeżo poślubionym mężem. Nie stresowała się, wszystko było jej kompletnie obojętne. W końcu dotarli do pomieszczenia, które od teraz było ich sypialnią. Tam zapalił jedynie lampkę i spojrzał na nią z uznaniem.
- Jesteś piękna - powiedział Damien.
Jednak w jego oczach nie było tego ciepłego uczucia ani miłości. Patrzył na nią, jakby była posągiem, zwykłym przedmiotem. Jego komplement nie brzmiał dla niej wyjątkowo. Położył dłoń na jej policzku i głaskał ją delikatnie.
- Muszę ci coś powiedzieć - powiedziała Anna.
Chwytała się ostatniej deski ratunku. Mógł ją za to zabić lub unieważnić małżeństwo. Spojrzał na nią zaskoczony.
- Nie jestem dziewicą - odparła.
Przez chwilę jego oczy nabrały niebezpiecznego błysku, jednak szybko to minęło.
- To nieistotne już - powiedział Okotte - Teraz jesteś moja.
Pocałował ją mocno i namiętnie. Odwzajemniła pocałunek. To jednak nie było to. 
Po stosunku położył się na swojej połowie łóżka, zasnął. Nie było czułości czy uczuć. Leżała jeszcze chwilę naga, wpatrywała się w sufit. Tak teraz miało wyglądać jej życie. I to zdecydowanie nie było to, czego pragnęła.

***

Minęły kolejne dwa lata. 
Czas spędzała głownie na treningach i szkoleniu. Czytała też wiele ksiąg, których było pełno w bibliotece Okotte. Z Damienem była w neutralnych stosunkach. Nie łączyła ich przyjaźń czy jakakolwiek zażyłość. Jedynie seks, w którym pozostawała bierną stroną, niekoniecznie czerpiącą przyjemność. Oczekiwał, że urodzi mu potomków, ale na razie nie naciskał na nią. Dostała jednak od niego swoją część dworu, składającą się z kilku pomieszczeń. Tam mogła spędzać czas, trzymać swoje rzeczy czy nawet spać, jeśli nie oczekiwał od niej niczego danej nocy. Nie udawali miłości czy idealnego małżeństwa. Owszem, reprezentowała go godnie jako żona na spotkaniach czy przyjęciach, ale nic poza tym. Nie wchodzili sobie za bardzo w drogę.
I ani razu nie widziała Yoh ani swoich przyjaciół. Asakurów też nie widywała. Wiedziała jednak, że jej były narzeczony przeprowadził się.
Czasem jednak robiła sobie wycieczki do miasta. Dwór Okotte znajdował się na obrzeżach Tokio. Czasem jechała pociągiem, innym razem autem podarowanym jej przez męża. Miała swoje konto, na które regularnie dostawała pieniądze na swoje potrzeby oraz zachcianki. 
Tego dnia też wybrała się na miasto. Anna spoglądała na krajobraz za oknem pociągu. W końcu wysiadła na właściwej stacji. Spoglądała na wystawy sklepowe. Wiedziała, że mężczyźni się za nią oglądają z podziwem a kobiety z zazdrością. Jej blond włosy spływały jej po plecach niemalże do połowy ud. Lubiła je takie. Jej ciało było smukłe i wysportowane. Tylko oczy pozostały puste, bez wyrazu.
Spacerowała już trzecią godzinę, zamierzała się zbierać do domu. Stała właśnie na przejściu dla pieszych. Sprawdzała godzinę na telefonie, po czym podniosła wzrok i spojrzała przed siebie.  
Wtedy właśnie go zobaczyła. Stał po drugiej stronie, patrzył wprost na nią.
"Pomimo wszelkich zakazów, chcę cię kiedyś jeszcze zobaczyć. Nawet, jeśli będzie to przypadkowe spotkanie."
Usłyszała te słowa, jakby dopiero co je wypowiedział, a nie trzy lata temu. Przez jej twarz przewinęło się wiele uczuć na raz. Zdziwienie, wręcz szok. Ból, tęsknota. I dobijająca rzeczywistość, która kazała im się nigdy więcej nie spotkać.
"Life will flash before our eyes
So scattered and lost.
I want to touch the other side"
Był nieco wyższy niż pamiętała. Jego brązowe włosy były rozczochrane, dłuższe niż wcześniej. Jego wzrok był jednak taki sam jak jej. Początkowo pusty, a potem pełen różnych emocji. Pomimo, że zapaliło się zielone światło na przejściu żadne z nich się nie ruszyło. Patrzyli tylko na siebie. Po chwili jednak Asakura wyciągnął w jej stronę rękę. Chciała pobiec w jego stronę, przytulić. Trwać tak chociaż przez chwilę. 
Jednak nie mogła. I Yoh też o tym doskonale wiedział. Opuścił rękę i spojrzał na nią wzrokiem tak przesiąkniętym bólem, że poczuła go w swoim sercu. Nie mogła tego znieść. Odwróciła się i ruszyła w inną stronę. Kątem oka zauważyła, że zrobił to samo. 
Wiedziała, że nie przestała go kochać. Nie sądziła jednak, że to aż tak boli. A dowodem tego było jej złamane serce i łzy płynące po jej policzkach. 
"And I feel
Like everything I saw
Is being swept away
Well, I refuse to let you go"

***

Dziś dokończona w końcu miniaturka. Inspirowana piosenką Muse - Map of the problematique. Jest smutna, tak. Być może napiszę jej drugą część, bo połowa mnie chce takie zakończenie jej, a druga połowa chce dopisać resztę, którą mam już ułożoną w głowie i zaplanowaną. Zaraz również w końcu odpowiem na Liebster Award, na które dotychczas nie miałam czasu.

czwartek, 25 grudnia 2014

21. "Po prostu kolejna ciężka walka ze złem."

Coś się zmieniło względem ostatnich paru poranków. Nie to, żeby narzekał. To bardzo miłe obudzić się z ukochaną dziewczyną wtulającą się w ciebie. To jednak pierwsza taka sytuacja, odkąd wrócili z Izumo. Zawsze budził się sam w łóżku pomimo tego, że pamiętał, jak zasypiali wspólnie. Wstawał i znajdował ją najczęściej w kuchni, z podkrążonymi oczami. Udawała, że jest wszystko w porządku. Domyślał się, że to wizja ją męczyła. Nie chciał jednak zadawać żadnych pytań. Bał się jej reakcji i skutków. Czekał, aż sama mu powie, zaufa.
Tym razem jednak wtulała się mocno w niego. Nawet delikatny uśmiech gościł na jej twarzy.
Yoh wyplątał się powoli z ramion ukochanej, próbując jej nie obudzić. Zasłużyła na odpoczynek. Gdy jednak stał i narzucał na siebie koszulkę zrozumiał, że nawet wybuch nie byłby w stanie jej obudzić. Przeszedł go dreszcz po całym ciele. Coś zdecydowanie jest nie tak. Wyszedł szybkim krokiem z pokoju. Rozglądał się po domu. Nic się nie zmieniło. Nie opuszczało go jednak przeświadczenie, że jednak jest inaczej. I zrozumiał to, gdy wszedł do kuchni.
Niby pomieszczenie wyglądało jak dawniej. Niby. Bo na krześle jak gdyby nigdy nic siedział jego brat bliźniak. Popijając kawę i czytając dzisiejszą gazetę.
Yoh zamarł. Wskazywał ręką na Hao próbując coś z siebie wykrztusić. Szło mu to jednak opornie.
Długowłosy Asakura spojrzał jednak w końcu na niego. Uniósł brew w ironicznym geście.
- Zamknij tę buzię, bo wyglądasz mało inteligentnie - skomentował Hao i wrócił do czytania.
Nie było jednak mu to dane, bo jego rodzony brat wyrwał mu z ręki lekturę.
- Co ty tu robisz?! - wydukał w końcu z charakterystyczną dla siebie zdziwioną miną.
- Siedzę kretynie - odpowiedział spokojnie Hao.
- Nie o to pytam!
Długowłosy uśmiechnął się ironicznie.
- Ale takie właśnie zadałeś pytanie.
Yoh złapał się za głowę.
- Znowu mam halucynacje - wymruczał do siebie, zamykając oczy.
Hao westchnął i skrzywił się z niesmakiem.
- Naprawdę muszę ci po raz kolejny tłumaczyć, że żyję i nie jestem wytworem twojej wyobraźni? - zapytał zirytowany - A może po prostu nie rozumiesz jakiegoś słowa, którego używam?
Zapadła chwilowa cisza. Wpatrywali się w siebie, próbując odnaleźć się w aktualnej sytuacji.
- W jaki sposób przeżyłeś? - zapytał w końcu Yoh.
- Długo zajęło ci formowanie poprawnego pytania - naśmiewał się z brata Hao.
Krótkowłosy Asakura złapał za pierwszą lepszą rzecz jaką miał pod ręką i rzucił nią w osobnika przed nim. Na jego nieszczęście była to pusta siatka, która nawet nie osiągnęła pierwotnego celu. Po prostu upadła na podłogę. Obaj szatyni obserwowali to zaskoczeni, dopóki "broń" nie wylądowała.
- Naprawdę chciałeś mi tym zrobić krzywdę? - zaśmiał się ponownie.
Yoh gotów był wyrywać sobie włosy z głowy.
- Odpowiedziałbyś na moje pytanie!
Znów zapadła cisza. Krótkowłosy opadł na krzesło i wpatrywał się w brata intensywnie, jakby chciał wyczytać odpowiedź z jego twarzy.
- Zabiłeś Zeke`a we mnie. Dzięki temu dałem radę się oddzielić, żyję sobie teraz długo i szczęśliwie i takie tam bzdety - odparł spokojnie.
Nagle twarz Yoh spoważniała. Już nie wyglądał jak zwykły nastolatek, który nie do końca ogarnia życie.
- Co zrobiłeś Annie? - zapytał.
Długowłosy zmrużył oczy. Po chwili jednak uśmiechnął się.
- Jednak nie jesteś taki głupi, co? - spytał retorycznie - Uśpiłem jej świadomość. Dręczyły ją koszmary i nie mogła spać. Postanowiłem wyświadczyć jej przysługę. Wyglądała tak strasznie, że było mi jej żal.
Z zewnątrz starał się nie okazać żadnych uczuć. Nawet tego, jak bardzo serce zaczęło mu bić na samo imię blondynki. To było nieistotne teraz.
- Zaraz zresztą powinna się obudzić - dodał Hao.
Nie mylił się. Po chwili usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi oraz kroków na schodach.

***

Ta noc była dla niej cudowna. Czuła się wypoczęta, rozluźniona. Przeciągnęła się, po czym zauważyła brak ukochanego w łóżku. Zdziwiło ją to, Yoh nie należał do rannych ptaszków. Spała tak długo? Ze zdziwieniem stwierdziła, że jest przed dziewiątą rano. Coś było zdecydowanie nie tak.
Nie myśląc wiele otworzyła drzwi sypialni i zeszła po schodach na dół. Skierowała się do kuchni. Zauważyła dwóch Asakurów. Gdy jednak oni zauważyli ją, obojga zamurowało. Z pewną dozą rozbawienia stwierdziła, że mają te same miny. Żaden jednak się nie odezwał.
- Możecie mi powiedzieć, czemu patrzycie się na mnie z takimi głupimi minami? - spytała Anna.
Jeśli oczekiwała na jakąś reakcję ze strony chłopaków, zdecydowanie się zawiodła. Może i była w dobrym humorze, wyspana. Ale nie lubiła być denerwowana. Skrzyżowała ramiona na piersi, spojrzała na nich groźnym wzrokiem.
Gdyby tą sytuację widzieli pozostali shamani z czasu Turnieju, wiedzieliby co to oznacza. Yoh był jednym z nich. I dokładnie rozpoznał tę postawę jako przejaw dawnej Anny. Stanowczej, dyktatorskiej, Tej, która zawsze stawiała na swoim. I zawsze dostawała to, czego chciała. Krótkowłosy Asakura zrobił dokładnie to, co podpowiadał mu instynkt samozachowawczy. Już dawno nie czuł się w ten sposób. Próbował udobruchać blondynkę.
- Umm, kochanie - zaczął spokojnie - Nie to, żeby mi to przeszkadzało, to całkiem miły widok z rana, wyglądasz pięknie... Ale czy mój brat też to musi widzieć?
Kyoyama dopiero zorientowała się, w czym spała. Coś, co wzięła za piżamę w nocy w rzeczywistości było koszulką Yoh. Taką, która sięgała jej ledwie za pośladki. Zarumieniła się. Spojrzała na swoich towarzyszy. Jej ukochany wciąż wyglądał, jakby zaraz miał uciec przez czymś ciężkim wycelowanym prosto w niego. Hao jednak nie poruszył się ani przez chwilę. Wpatrywał się w nią z lekkim rumieńcem.
- Czego się gapisz na mnie? - wrzasnęła, rzucając w niego najbliższą rzeczą, jaka jej się trafiła.
Na nieszczęście długowłosego miała lepszy gust i cel od swojego narzeczonego. Asakura oberwał w głowę drewnianym wałkiem.
- Jesteś okrutna! - wyjęczał z podłogi Hao.
W myślach jednak podziękował przodkom, że nie był to tasak. Anna stała i próbowała się zasłonić. Po chwili Yoh otrząsnął się z podziwiania narzeczonej oraz ściągnął z siebie dosyć długą bluzę. Narzucił na dziewczynę. Wyglądała zdecydowanie przyzwoiciej. Usiadła na krześle obok krótkowłosego szatyna, który przytulił ją do siebie. Powoli znikała z jego głowy wizja rychłej śmierci z rąk blondynki. W tym czasie Hao zdążył dojść do siebie i usadowić na swoim miejscu.
- To ja ci odciągam koszmary, a ty mi się tak odwdzięczasz? - spytał z wyrzutem.
Wystarczyło jednak jedno jej spojrzenie, by przestał narzekać. W pewien sposób przypominała wściekłego kociaka. Nie śmiał jednak powiedzieć tego głośno. Odchrząknął.
- Skoro jesteśmy już tu we trójkę, czas przejść do poważniejszych spraw - powiedział.
Momentalnie skupili swoją uwagę na szatynie. Czekali na wyjaśnienia z jego strony.
- Okotte nie pogodził się z porażką. Zdziwiłbym się zresztą, gdyby tak było. Szykuje się na wojnę. Przeciwko wam - odparł Hao.
- Jak to na wojnę? - zapytał Yoh.
Długowłosy skrzywił się.
- Wiesz, zabijanie, palenie, więcej zabijania... Przypomina ci to coś? - zwrócił się do Anny.
Kyoyamę przeszedł dreszcz po całym ciele.
- Moja wizja - odpowiedziała cicho.
Hao pokiwał głową.
- Tak właśnie wygląda wojna w wykonaniu Okotte. Zabije wszystko, co stanie mu na drodze. Spali wszystko, co będzie mu zawadzać. Jedno wielkie zniszczenie.
- W jaki sposób zaczął się szykować? - spytała Anna.
- Zebrał rody, które mu służą na spotkanie. Z tego, co wiem, stawiło się czterech przedstawicieli. Jednym z nich był Kazuya Hakai, mój dawny sługa - zaśmiał się gorzko - Niedawno zebrali się w siedzibie Okotte, aby trenować. A gdy ich przygotowania się zakończą, ruszą prosto na Izumo. Was ciężko jest znaleźć, ale pozostałych Asakurów niekoniecznie.
Zamyślili się przez chwilę.
- W jaki sposób możemy temu zapobiec? - zadał pytanie Yoh.
- Sprawa jest dosyć prosta - odparł Hao - Życie Króla Shamanów jest zagrożone. Powinieneś w takim razie zebrać własną armię.
Twarz krótkowłosego Asakury ukazywała ból i wahanie. Miał wysłać kogoś na śmierć w tak osobistej sprawie? Powinien to załatwić sam. Ale nie był w stanie.
- Nie załatwisz tego sam - usłyszał głos bliźniaka, który domyślił, nad czym rozmyślał - To nie jest też już tylko wasza sprawa. To już nie jest walka o miłość i inne piękne rzeczy. To będzie rzeź. Anna widziała to w swojej wizji. Jeśli nic nie zrobisz, zginą wszyscy, na których ci zależy. A potem umrzesz ty. W najokrutniejszy z możliwych sposobów. Okotte zatriumfuje oraz dostanie to, co chce.
Król Shamanów rozumiał, że nie ma wyboru. Wstał z determinacją odbijającą się na jego twarzy.
- Czas zorganizować nasze własne spotkanie - oświadczył.
Kyoyama kiwnęła głową na znak zgody.
- Zaplanujmy wszystko po kolei. Kogo poprosić o pomoc. Jak najlepiej się przygotować - zarządził Hao.
Yoh skupił się zatem na owym zadaniu razem z pozostałą dwójką. W końcu to po prostu kolejna ciężka walka ze złem.

***

Na początku odbyli spotkanie z Radą Shamańską. Przedstawili zaistniałą sytuację. Byli zszokowani, zwłaszcza wizją zniszczenia. Jednogłośnie stwierdzili, że jeśli Damien Okotte nie zastosuje się do wyroku ogłoszonego przez Radę oraz rozpocznie jakiekolwiek działania, zostanie uznany za wroga shamanów. Było to na rękę Asakurze, w razie czego miał poparcie, a jego postępy nie zostaną uznane za samowolkę.
Drugim krokiem było spotkanie z zaprzyjaźnionymi shamanami z czasu Turnieju. Nie chodzi tu tylko o najbliższych przyjaciół, ale również o osoby takie jak X-laws wraz z Jeanne. Była to ciężka chwila. Szok i niedowierzanie na widok Hao były ogromne. Wielu z nich nie chciało przez to współpracować, a Yoh nie chciał nadużywać swojego autorytetu jako Król. Wpakował się w to bagno sam, nie mógł nakazywać innym wbrew woli walczyć za niego. Ku ich zdziwieniu jednak Żelazna Dama postanowiła się przyłączyć. Nie znalazła w Hao tego zła. Rozpoznała w nim innego człowieka. Tak samo żadne z przyjaciół Asakury nie postanowiło się wycofać. Bez wahania stanęli po stronie Anny i Yoh. Odnaleźli także ostatnich popleczników Zeke`a. Pozostali albo znaleźli nowych panów albo zostali zlikwidowani. Mari, Kanna oraz Mattie, pomimo zmiany mistrza, postanowiły ponownie stanąć u jego boku. Tak samo stało się z Opacho.
Następnie przedstawili sytuację Asakurom. Oni również byli zaskoczeni widokiem uznanego za zmarłego potomka. Mikihisa i Keiko nie potrafili jednak opanować radości oraz wzruszenia. W końcu ich syn powrócił. Mogli zdjąć częściowo ciężar za zniszczenie go ze swoich barków. I choć starał się tego nie okazywać, Hao również się cieszył na swój sposób. Dalej nie potrafił przyznać się przed samym sobą, jak bardzo pragnął mieć rodzinę i przyjaciół.
Asakurowie jednak zadeklarowali wsparcie potomkom i Kyoyamie. Ich siedziba stała się głównym ośrodkiem treningowym shamanów.
W końcu nadchodziła wojna. Po prostu kolejna ciężka walka ze złem.

***

Mała świąteczna niespodzianka. Czy jestem zadowolona z tej części? Nie. Widzę ją jako jeden wielki chaos i zbieraninę wszystkiego. Koncówkę po prostu streściłam, bo uznałam, że prowadzenie tych wszystkich rozmów i pisanie w kółko "Co tu robi Hao?!" jest bez sensu oraz nudne. W dodatku próba rozróżnienia w rozmowie Yoh i Hao była ciężka.
Wesołych Świąt Wam wszystkim <3