wtorek, 8 lipca 2014

17. "Po prostu postanowiłem odzyskać swoją narzeczoną z rąk człowieka, który mi ją odebrał"

Droga na miejsce rozprawy dłużyła mu się niemiłosiernie. Oczywiście, był zestresowany. Dziś miał usłyszeć swój wyrok. A jedyną jego linią obrony była niewielka informacja z książki.
W końcu zajechali wynajętym autem pod spory budynek, niczym nie wyróżniający się z zewnątrz. W środku natomiast urządzony był w stylu staroshamańskim - pełen totemów, amuletów i malowideł. Tam czekał na niego Silva.
- Jak się czujesz Yoh? - spytał członek rady shamańskiej.
- Zdenerwowany - odparł Asakura - gdzie mam iść?
Długowłosy shaman wskazał mu odpowiednie drzwi.
- Tam poczekaj aż po ciebie ktoś przyjdzie. Resztę - tu zwrócił się do Anny, Rena, reszty przyjaciół oraz Asakurów - proszę za mną.
Kyoyama posłała pełne miłości i troski spojrzenie do Yoh. Odpowiedział jej tym samym.
"Będzie dobrze" - odczytała z ruchu jego warg, gdyż znajdował się już w sporej odległości od niej.
Tak bardzo chciała w to wierzyć.

***

Wszedł do niewielkiego pomieszczenia wskazanego przez Silvę. Był tu jedynie stół z krzesłem. Na blacie dostrzegł dzbanek z wodą oraz szklanki.
"To pewnie dla stresujących się" - zaśmiał się w myślach i napił się wody.
Usiadł na meblu. Z nudów zaczął ponownie przeglądać księgę przytaszczoną z rodowej biblioteki.
"Oby to przeszło" - błagał w myślach.

***

Pozostałą gromadę zaprowadzono do wysokich, mahoniowych drzwi, pełnych drobnych i szczegółowych zdobień charakterystycznych dla shamanów. Silva pchnął je, dzięki czemu tworzyły się, ukazując wielką salę sądową. Członek Rady Shamańskiej wskazał gestem, aby jego towarzysze zajęli miejsca w pierwszych rzędach.
Przed nimi znajdowało się miejsce dla oskarżonego. Było nim szerokie krzesło obite czerwonym materiałem.
Anna zaciskała mocno ręce, jednak w żaden inny sposób nie dała po sobie poznać, że się martwi. Jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć poza spokojem i skupieniem. To nie było miejsce ani czas aby pokazać swoje słabości, przeciwnie - odpowiedni moment, aby znów pokazać swoją chłodną i opanowaną część. Ren, który ją obserwował, postanowił iść w jej ślady.
Po chwili lewe boczne drzwi otworzyły się. Przez nie wkroczyło siedmiu przedstawicieli Rady Shamańskiej. Tao rozpoznał paru z nich jako sędziów z Turnieju Shamanów. Pozostali musieli być członkami wybranymi po przejściu niektórych shamanów na stronę Hao. Rada zajęła miejsca za półowalnym, podłużnym stołem, stojącym na podwyższeniu. Przewodniczyła Goldva.
- Przyprowadzić oskarżonego! - zabrzmiał jej głos.
Silva, stojący przy prawych bocznych drzwiach, otworzył je i wszedł do pomieszczenia. Po chwili powrócił z Yoh. Wskazał szatynowi gestem, aby zajął miejsce oskarżonego.
- Asakura Yoh, zostałeś oskarżony za uprowadzenie narzeczonej Anny Kyoyamy. Pozew został wniesiony przez Damiena Okotte, powołującego się na staroshamańskie prawo, iż narzeczeństwo może zostać rozwiązane jedynie przy zgodzie obu rodów lub decyzji rodu postawionego wyżej w hierarchii. Czy oskarżony zrozumiał treść oskarżenia? - przemówiła Goldva.
- Tak - odpowiedział Yoh.
Blondynka obserwowała go. Był spokojny. Jej wzrok po chwili przyciągnęło coś innego.
Na piętrze znajdowały się balkony, z których można było obserwować salę. część z nich była zabudowana szybami, zatem żaden dźwięk nie dostawał się do środka. Było to idealne miejsce aby obserwować, ale nie zostać zauważonym. Zmrużyła oczy. W cieniu stała wysoka, dobrze zbudowana postać, ale nie mogła dostrzec kto to. Cienie spowijały twarz postaci.
- Czy przyznajesz się do winy i poddajesz karze? - padło pytanie.
- Nie - powiedział pewien siebie Asakura.
- Zatem co masz na swoją obronę?
Szatyn ledwo widocznie westchnął. Postanowił zacząć od najsłabszych argumentów.
- Anna Kyoyama początkowo była moją narzeczoną. Zostaliśmy sobie przyrzeczeni w wieku 10 lat - odparł.
- Zaręczyny jednak zostały zerwane zarówno przez Asakurów jak i pannę Kyoyamę - rzekł jeden z członków Rady.
- Ale nie przeze mnie - bronił się Yoh - Asakurowie, zgodnie z hierarchią, są postawieni wyżej, zatem sama Anna nie mogła zerwać zaręczyn, zgodnie z zasadą.
Po sali rozniósł się cichy szmer. Silva uciszył je jednak, unosząc rękę.
- Pomimo tego, że jesteś Królem Shamanów, to Yohmei Asakura jest głową rodu. Jego decyzje są ważniejsze, niż twoje - odparła Goldva - a zgodnie z tym, zerwanie nastąpiło prawidłowo.
Szatyn zmrużył lekko oczy. Milczał przez chwilę. Anna obserwując to denerwowała się coraz bardziej. Czy to jedyne argumenty Yoh? Jeżeli tak, ich przyszłość wygląda marnie. Zewnętrznie jednak wciąż nie dawała po sobie poznać stresu, jaki przeżywała.
- Czy to wszystko, co oskarżony ma do powiedzenia? - spytał Bron, którego szatyn rozpoznał jako jednego z sędziów z Turnieju.
- Nie - odpowiedział Asakura.
Odwrócił się i spojrzał na chwilę na Annę. Jego spojrzenie było spokojne, a twarz nieprzenikniona. Patrzył na nią przez dłuższy moment, po czym uśmiechnął się delikatnie.
Przez tą chwilę jej serce zamarło. Przez jedną sekundę miała wrażenie, że widzi rezygnację jego oczach. Ale też zapewnienie, że wszystko będzie dobrze. Nie rozumiała tego. Ale wiedziała jedno - jej ukochany nie był pewny zwycięstwa. To, co zamierzał powiedzieć za chwilę zdecyduje o ich losie. Zanim jednak zdążyła odpowiedzieć w jakikolwiek sposób, chłopak ponownie spojrzał na Radę.
- Skoro jesteśmy już przy staroshamańskich tradycjach - rozpoczął Yoh - istnieje pewien zwyczaj dotyczący narzeczeństwa.
Na sali zapadła kompletna cisza. Każdy niemalże wstrzymywał oddech, czując, że to, co za chwilę zostanie wypowiedziane, jest niezwykle ważne. Z łatwością dało się wyczuć napięcie panujące w pomieszczeniu.
- Mianowicie narzeczony daje swojej wybrance prezent jako dowód miłości i więzi - nieświadomie zacytował słowa swojej matki sprzed dziewięciu lat.
Kyoyama poczuła, jak siedząca obok niej Keiko prostuje się i wsłuchuje uważniej w słowa syna.
- Zgodnie jednak z tą zasadą, gdy zaręczyny zostają zerwane, ten prezent powinien być również zwrócony jako symbol zerwanej umowy i więzi. Gdy usłyszałem o tym jako dziesięciolatek sądziłem, że to głupota. Po co coś dawać? Zresztą, co taki dzieciak mógł wiedzieć o miłości? - zapytał retorycznie Asakura - Dziś jednak jestem wdzięczny mojej matce, iż powiedziała mi wtedy o owej tradycji. Jestem sobie wdzięczny, że nie do końca rozumiejąc, o co w tym wszystkim chodzi, mimo wszystko w tajemnicy udałem się do sklepu i kupiłem mojej narzeczonej prezent, który jeszcze tego samego dnia wręczyłem.
- Naprawdę to zrobił? Myślałam, że zignorował to - szepnęła do siebie Keiko, Anna jednak ją usłyszała.
- I mimo, że moja rodzina zdecydowała zerwać zaręczyny, a Anna wyjechała jako przyrzeczona Damienowi Okotte - kontynuował - nigdy nie zwrócono mi prezentu w postaci wisiorka.
Napięcie na sali jeszcze bardziej wzrosło, o ile to możliwe. Cisza została przerwana przez coraz głośniejsze rozmowy. Potrzebowano dłużej chwili czasu, aby opanować zamieszanie.
- Do czego dążysz? - spytała Goldva.
- Do tego, że narzeczeństwo Anny Kyoyamy oraz Damiena Okotte jest nieważne, ponieważ tak naprawdę Anna przez te cztery lata pozostała formalnie moją narzeczoną - odpowiedział Yoh.
Pozornie wydawał się spokojny, w środku jednak toczyła się burza pomiędzy stresem, a satysfakcją.
- Zatem oskarżenie uważam za bezpodstawne. Po prostu postanowiłem odzyskać swoją narzeczoną z rąk człowieka, który mi ją odebrał - zakończył wypowiedź szatyn.
Członkowie Rady patrzyli z prawdziwym zaskoczeniem na Króla Shamanów. Po sali ponownie rozniósł się szmer rozmów, ale tym razem nikt ich nie uciszał. Silva zaniemówił obserwując obronę Yoh, ale wewnątrz cieszył się.
Serce Anny zabiło szybciej, gdy usłyszała wypowiedź Asakury. To jest zdecydowanie ich nadzieja. Pytanie tylko, czy Rada to zaakceptuje.
Po chwili Goldva oprzytomniała i wstała.
- Jeżeli to ostatni argument oskarżonego, to Rada zagłosuje teraz. Czy ktoś z rady Shamańskiej uznaje argumenty Yoh Asakury jako rzetelne i wiarygodne oraz uznaje go za niewinnego? - zapytała Goldva.
Wszyscy obserwowali ze skupieniem ową siódemkę ludzi. Nic się jednak nie działo.
Pewność siebie szatyna zaczęła się rozpadać. Przegrał. Nie przekonał ich. Nie udało się.
Jako pierwszy rękę uniósł Kalim. Zaraz po nim Renim, który niegdyś opiekował się Choco. Trzeci w kolejności był Bron. A po chwili ręce unieśli wszyscy, z Goldvą jako siódmą.
Yoh miał wrażenie, jakby ktoś otworzył wszystkie okna i do pomieszczenia wleciało świeże powietrze. Nagle mógł odetchnąć spokojnie, lekko. Stres zaczął go opuszczać zwalniając miejsce radości.
- Zatem Rada Shamańska pod przywództwem Goldvy uznaje Yoh Asakurę za niewinnego oraz uznaje słuszność jego poczynań i jego narzeczeństwu z Anną Kyoyamą. Sprawę uznaję za zamkniętą.
Szatyn jednak już nie słuchał. Odwrócił się w stronę ukochanej. Doskoczył do niej w dwóch krokach i porwał ją w ramiona, śmiejąc się.
- Jesteś moja - szepnął jej do ucha - w końcu moja, i tylko moja.
- I zawszę będę - odpowiedziała równie cicho, uśmiechając się.
Jej wzrok jednak padł ponownie na balkonik i na postać stojącą jeszcze przed chwilą w cieniu. Teraz jednak widziała wszystko wyraźnie.
Stał tam Damien Okotte. Jego twarz wykrzywiał grymas wściekłości. Jego lodowate oczy lustrowały parę.
"Czy to na pewno już koniec?" - spytała siebie w myślach.
Mężczyzna jednak odwrócił się i odszedł.

***

Wrócili do domu pełni radości. Wszyscy gratulowali Yoh zwycięstwa w tej ciężkiej walce. Przez całą drogę Asakura nie puszczał nawet na chwilę ręki Anny. Był zbyt bliski stracenia jej ponownie. Do późnej nocy świętowali, jednak szatyn bardzo szybko poczuł się zmęczony. W końcu ostatnie dwie doby spędził w bibliotece szukając informacji.
Ruszył więc do sypialni ciągnąc za sobą blondynkę. Myślała, że zatrzyma się przy drzwiach do jej pokoju, on jednak szedł dalej.
- Yoh, gdzie mnie prowadzisz? - spytała.
- Do sypialni, w końcu idziemy spać - odpowiedział z uśmiechem.
- Ale minąłeś już mój pokój.
Zatrzymał się na chwilę. Patrzyła na jego plecy, ale po paru sekundach odwrócił się do niej.
- Pozwól mi dzisiaj zostać z Tobą - poprosił cicho - czuję, że nie przeżyję, jeśli spędzę bez ciebie choć dziesięć minut.
Spojrzała w jego oczy. Dopiero teraz zauważyła, jak stres i napięcie ostatnich dwóch dni odbiło się na nim.
- Bałem się, że mi się nie uda - przytulił dziewczynę do siebie - wizja utraty ciebie tak bardzo mnie dręczyła.
Przytuliła go mocno do siebie. Po chwili jednak odsunęła się minimalnie. Patrzył zaskoczony na nią, gdy stawała na palcach, aby delikatnie go pocałować. Odwzajemnił gest, przyciągając ją bliżej. Po paru sekundach poczuła jednak coś mokrego na policzkach. Przerwała pocałunek i spojrzała na ukochanego. Jego oczy były pełne łez. Otarła je delikatnie
- Nie przeżyłbym, gdybym cię znów utracił - wyszeptał zachrypłym głosem.
Chwyciła go za rękę i poprowadziła do pokoju Asakury. W środku zmusiła go do tego, aby usiadł na łóżku is spojrzała głęboko w jego oczy.
- Dziś będę ostatnią rzeczą, jaką zobaczysz przed snem - zaczęła mówić cicho do Yoh - oraz pierwszą, jaką zobaczysz po obudzeniu. A wtedy uwierzysz, że mnie nie utracisz, że wygraliśmy. Że będę przy tobie już zawsze.
Spojrzał na nią wzrokiem pełnym miłości i nadziei, po czym przyciągnął ją do siebie. Rzucił na łóżko w taki sposób, że leżała pod nim, a on nie odrywał wzroku od niej.
- Kocham cię - wyszeptał.
- Ja ciebie też - odpowiedziała chwilę przed tym, jak ją pocałował pełen miłości i namiętności.

***

W końcu wymęczyłam tą część. Zmieniałam ją 4 razy, pisząc niemalże całkowicie od początku. Nie jestem z niej w pełni zadowolona, ale zdecydowanie wypadła lepiej niż poprzednie wersje. Starałam się też napisać jak najdłuższą część, aby w pewien sposób wynagrodzić Wam czekanie.

6 komentarzy:

  1. Jak się cieszę, że Yoh wygrał :D
    Rozdział genialny ;) mam nadzieję że szybko napiszesz następny rozdział.
    Już nie moge się doczekać <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohayou! Och jak Ty pięknie opisujesz uczucia, aż ciarki przeszły mnie po plecach. Piękne... Mam nadzieję, że w szybkim czasie doczekam się następnej cudownej notki. Coś czuję, że tamten drań Damien jeszcze nie skończył...

    Pozdrawiam ciepło i ściskam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim skromnym zdaniem było rewelacyjnie. Uwidoczniłaś wszystkie uczucia które towarzyszyły naszym bohaterom podczas tych dramatycznych chwil . Czytałam to z pewnego rodzaju niepokojem , Poniewież twoje opowiadanie pozwala mieć wrażenie , że jest się tam, zna się te osoby , czuć to co one oraz umożliwia atakiem się częścią tej historii. Bardzo dziękuje , że w to opowiadanie wkładasz niezwykłą pasje i serce. Jeszcze raz dziękuje i życzę wytrwałości w pisaniu coraz żwawiej tego bloga. Powodzenia
    Twoja wierna fanka Dominika

    OdpowiedzUsuń
  4. Ohayo :)
    Wspaniały rozdział :)
    Uwielbiam jak piszesz... Historia piękna, choć nie podoba mi się jak traktowana jest Anna, jak jakiś przedmiot i zabawka, którą ma raz jeden raz drugi...
    Yoh i Anna w końcu mają spokój, lecz śmiem wątpić, że na długo...
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
    Zapraszam na: http://anna-itako.blogspot.com/
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. cudowne ^^" jeden z najpiękniejszych rozdziałów jakie przeczytałam. bardzo mi się podoba cała ta historia. jak sądzę, jeszcze nic twojego nie komentowałam, ale moja skleroza nie jest pewna. z nie cierpliwością czekam na nowy rozdział.
    Kashia z shaman-king-kashia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. hej :) nie komentowałam wczesniej, chociaż twojego bloga zaczelam czytac juz rok temu jeszcze na onecie :) Jestem zachwycona twoim opowiadanie i czekam na wiecej ^^
    A co do notki... Ciesze sie ze nasz kochany Asakura wygral!! Dawaj Yoh! Wierze w ciebie! Nikt nie bedzie odbierac Yoh jego narzeczonej!! xD A co do Anny i Rena,to troche dziwne ze zrobili sie tacy... miękcy? Ale całkowicie mi to nie przeszkadza! Wszyscy dorastamy i sie zmieniamy, oni pewnie tez :)
    Czekam na notke, ktora mam nadzieje pojawisie juz niedługo xD
    Bede spawdzac codziennie bloga! ^^
    Ja mata! :))

    OdpowiedzUsuń