poniedziałek, 10 czerwca 2013

8. "Właśnie widać, jak bardzo ją kochałeś!"

W ten oto sposób Miyu Lind zagościła w życiu shamanów. Widywali ją coraz częściej, często odwiedzała swojego chłopaka. Annę niezmiernie to raniło, cóż jednak mogła poradzić?
"Muszę wypełnić wolę matki" -powtarzała sobie w myślach i zaciskała zęby.
Ren obserwował tą trójkę. Ból Anny odbijał się na nim, obwiniał siebie o to.
"W końcu to ja go do tego namówiłem" - myślał Tao.
Reszta w miarę zaprzyjaźniła się ze złotooką. Tak minął miesiąc.
***
- Co ty wyrabiasz?! - wysyczał Tao.
Wziął Yoh do kuchni , chciał z nim pogadać o tej całej, chorej sytuacji.
- Jak to co? Sam mi to doradziłeś, nie? - odparł spokojnie Yoh.
- Tak nagle Ci się odwidziała Anna, tak?!
- Tak - Ren usłyszał cichą odpowiedź, niepewną, wypowiedzianą po chwili ciszy.
Złotooki nie wytrzymał. Zaciskał pięści próbując powstrzymać napływającą złość, ale nie umiał. Po raz pierwszy od tylu lat nie chciał jej powstrzymywać. Uniósł rękę do góry, mocnym i zdecydowanym ciosem uderzył Yoh. Szatyn pod wpływem uderzenia poleciał na ścianę i osunął się po niej. Patrzył zdziwionym wzrokiem na przyjaciela, nie mogąc uwierzyć w to, co się właśnie stało.
- Właśnie widać, jak bardzo ją kochałeś! - z tymi słowami Ren wyszedł z pomieszczenia, klnąc cicho.
Asakura spuścił głowę zastanawiając się nad słowami Tao. Czy naprawdę był aż takim draniem? Czy naprawdę rani Annę tym? Czy to, że próbuje się pozbierać po stracie jedynej miłości jego marnego życia jest czymś naprawdę  złym?
Yoh nie wiedział co myśleć. Wstał chwiejnym krokiem, trzymając dłoń na puchnącym, czerwonym policzku. Nie myśląc zbyt wiele wyszedł niezauważony przez nikogo z domu. I szedł przed siebie.
***
- Gdzie on jest?! - zadawali sobie pytanie wszyscy obecni w domu Asakury.
Nikt nie zauważył, jak zniknął. Ostatni widział go Ren dobre cztery godzin temu. Do tego czasu zaczęło się robić ciemno. Wszyscy byli porażeni strachem, ale najbardziej Tao i Anna.
- "A co jeśli to moja wina? Może byłem za ostry... Yoh przecież ostatnio był strasznie załamany." - wyrzucał sobie Ren.
Anna natomiast nie chciała dopuścić do siebie myśli, że Asakurze mogło się coś stać. Nie mogło. Nie przeżyłaby tego. Jej serce było rozdarte. Kochała Yoh. Jak nikogo na świecie. Był dla niej wszystkim. Ale miała wolę do spełnienia. Jednakże w tym momencie gotowa była zrobić wszystko, byle by znów zobaczyć szatyna, przytulić go. Żeby nic mu nie było.
- Powinniśmy pójść na poszukiwania - zarządził Trey. Wszyscy zgodzili się z jego opinią.
- Ja zostanę w domu, na wypadek jakby wrócił - zadeklarowała Anna.
Blondynka poszła zrobić sobie herbatę, tymczasem reszta porozdzielała się po mieście w poszukiwaniu przyjaciela.
***
Dochodziła pierwsza w nocy. Nikt nie znalazł chłopaka. Anna siedziała próbując zająć myśli oglądaniem seriali na dvd, ale niezbyt jej to wychodziło. Z każdą minutą jej serce było coraz cięższe, coraz bardziej bolało. Co chwilę wstawała i szła do kuchni, nie mogąc usiedzieć w miejscu. Tak bardzo się martwiła.
Nagle usłyszała klucz wsuwany do zamka drzwi.
***

1 komentarz:

  1. Świetna sce na z Ren'em może przemówił mu do rozsądku,

    OdpowiedzUsuń