poniedziałek, 10 czerwca 2013

10. "Bo stracił Annę, która była dla niego wszystkim. A bez niej, nic nie miało sensu."

- Jesteś pewna, że wszystko okej? – spytał po raz kolejny Ren podczas wspólnego śniadania.
- Tak, jasne – zaśmiała się sztucznie Anna.
Minął tydzień od jej kłótni z Yoh. Ona wciąż korzystała z gościnności Tao, choć nie miał on nic przeciwko. Był wkurzony na przyjaciela, że tak potraktował Kyoyamę.
Gdy wyszła tamtej nocy z domu Yoh, Ren już na nią czekał. Poprosił, by chwilę poczekała. Wszedł do domu Asakury. Usłyszała uniesione głosy obu mężczyzn. Parę minut później Tao wyszedł zdenerwowany, przejął jak gentleman bagaż blondynki i zaprowadził do swojego domu. Wskazał jej własny pokój. Chciał wyjść, sądził, ze Anna chce zostać sama, ale pomylił się. Dziewczyna złapała go za rękę.
- Zostań, proszę – wyszeptała.
Przytulił Kyoyamę, a ona rozpłakała się. Poprowadził ją w stronę łóżka, usiedli oboje. Dziewczyna położyła głowę na jego kolanach dalej płacząc. Tao natomiast jedną ręką ją obejmował, a drugą głaskał po głowie. Wyrzuciła wszystko na temat minionej nocy, o tym, jak Asakura ją potraktował. W końcu zasnęła wykończona. Ren ułożył ją na łóżku, okrył kołdrą i wyszedł.
Już pierwszego ranka Anna znalazła różę zostawioną pod domem z kartką „Przepraszam. Yoh”. Każdego kolejnego dnia powtarzało się to, ale ze zmienioną kartką typu: „Wróć do domu” czy „Jestem prawdziwym idiotą”. Nigdy jednak nie odpowiadała ani na smsy, ani na owe kartki. W szkole również unikała szatyna, trzymała się jak tylko mogła Rena. Ale nie mogła nie zauważyć tego, jak Asakura wyglądał coraz gorzej z dnia na dzień – podkrążone oczy, widoczne zmęczenie, brak energii i uśmiechu. Bolał ją ten widok, ale nie chciała ulec po tym, co jej zrobił.
- Czas się zbierać do szkoły – powiedział w końcu Ren.
Pospiesznie posprzątali naczynia po śniadaniu i wyszli z domu rozmawiając przyjaźnie. W szkole od razu skierowali się do Sali, w której mieli pierwszą lekcję nie przerywając rozmowy. Anna przelotnie spojrzała na siedzącego w ławce Yoh. Morty coś z ożywieniem mu opowiadał, szatyn jednak nie zwracał na niego uwagi, odpowiadał jedynie monosylabami. Znów wyglądał kiepsko. Ale dlaczego? Czy to, co jej powiedział naprawdę go tak męczyło? Przecież miał dziewczynę…
***
W myślach po raz kolejny wypowiedział wiązankę przekleństw. Na Rena, na siebie i na swoją durną zazdrość. Znów przyszła z nim. Znów była taka radosna z nim. Znów się uśmiechała rozmawiając z nim. Z młodym Tao.
Yoh był strasznie zazdrosny. To on powinien być na miejscy fioletowowłosego. Ale przez zazdrość utracił kobietę, którą kochał jak szalony. A jednak zachowywał się jak skończony idiota – znalazł sobie dziewczynę na pokaz, wygarnął Annie swoją zazdrość i ją utracił.
Od czasu kłótni z blondynką prawie nie jadł. Sypiał po dwie, trzy godziny. Większość czasu spędzał w pokoju Kyoyamy. Wciąż unosił się tam zapach dziewczyny i jej perfum, który był dla niego najwspanialszym na całym świecie, dającym mu ukojenie. Jak zapach domu. Czuł się tam bezpieczny, spokojny. Choć oczywiście wiele lepiej by było, gdyby trzymał Annę w ramionach, przytulał, całował do utraty tchu…
Ale nie, swoją głupotą wszystko zepsuł. Nawet nie mógł jej zwyczajnie przeprosić, bo chowała się za Renem. Raz próbował i prawie się pobili, bo Tao nie chciał dopuścić go do blondynki. Nie pozostało mu nic poza smsami oraz różami z karteczkami. Nawet telefonów nie odbierała.
Jego życie straciło kolory, słońce, szczęście, radość. Wszystko. Bo stracił Annę, która była dla niego wszystkim. A bez niej, nic nie miało sensu.
***
Wieczorem Anna leżała na łóżku nie wiedząc, co zrobić ze sobą. W domu Asakury zostawiła wiele swoich rzeczy, w tym książki, które z chęcią by teraz poczytała. Chciała też zająć czymś myśli, by odgonić od siebie obraz zmarnowanego Yoh. Po raz kolejny w przeciągu tygodnia poczuła ból. Po chwili zeszła do salonu, gdzie Ren oglądał telewizję.
- Ren… - zaczęła Anna.
- Możesz iść – odpowiedział patrząc na blondynkę poważnym wzrokiem, jakby potrafił odczytać jej myśli.
- To nie tak, po prostu chcę wziąć parę rzeczy stamtąd – odpowiedziała.
Tao wstał z kanapy i stanął przed przyjaciółką. Ona spuściła głowę nie patrząc na niego, ale złapał ją za podbródek, zmuszając do spojrzenia mu w oczy.
- Wiem, że go kochasz. I wiem, ze tęsknisz za nim. Czas najwyższy, żebyście pogadali. Czekałem, aż będziesz gotowa – uśmiechnął się Ren.
Blondynka przytuliła przyjaciela, a ten odwzajemnił jej uścisk. Pomyślał, jakie to by było wspaniałe mieć kogoś, kogo tak się kocha i kto odwzajemnia to uczucie.
- Dziękuję – szepnęła Anna i pocałowała chłopaka w policzek.
- Lepiej leć już – zarumienił się chłopak.
- Wrócę niedługo.
- Nie będę tego oczekiwał – zaśmiał się – wiem, że tam już zostaniesz. Ale pamiętaj, że możesz zawsze do mnie przyjść się schować albo wyżalić.
Uśmiechnęła się szeroko do Rena i wybiegła z domu. Dotarła do posiadłości Asakury w 10 minut. Otworzyła drzwi własnymi kluczami oraz weszła cicho do środka. Wyglądało na to, że nikogo nie ma. Anna jednocześnie odetchnęła z ulgą, jak i zawiodła się. Skierowała się do swojego pokoju, otworzyła cicho drzwi. Widok, jaki ujrzała, przyspieszył bicie jej serca i sprawił ból.
Yoh spał na jej łóżku, przytulając do siebie kołdrę, jakby trzymał w ramionach jakąś osobę. Jego twarz jednak wyglądała, jakby śnił mu się wyjątkowo straszny koszmar. Nie myśląc do robi usiadła na łóżku i pogłaskała chłopaka po głowie. Jej ręka zjechała na jego policzek, usta. Wyraz twarzy Asakury zmienił się. Nagle uśmiechnął się delikatnie i wyszeptał przez sen jej imię.
Opanowało ją to i pospiesznie wstała z łóżka. Zebrała parę książek. Wyszła z pokoju. Zaczęła schodzić po schodach, gdy usłyszała, ze chłopak poruszył się na łóżku. Nie oglądając się, szła dalej.
- Anna… - usłyszała.
Zatrzymała się. Nie dlatego, że ją zawołał. To, co kazało jej się zatrzymać, to jego głos. Pełen rozpaczy, radości, miłości i smutku jednocześnie. Wciąż jednak stała plecami do niego. Ponownie ruszyła do wyjścia. Nie dotarła jednak na niego. Yoh szybko zbiegł ze schodów i przytulił ją mocno od tyłu.
- Anna – wyszeptał ponownie.
Poczuła jego zapach. Tak bardzo chciała się wtulić w niego, ale wszystko, co wydarzyło się w tym miejscu tydzień temu znów ożyło.
- Puść mnie – odpowiedziała cicho.
Przytulił ją jeszcze mocniej. Jej serce przyspieszyło, zalała ją fala gorąca. Czuła równie szybkie bicie serca Yoh.
- Nie – odparł szeptem – nie pozwolę Ci już nigdy więcej odejść ode mnie. Nigdy.

1 komentarz:

  1. Przeniosłaś się na blogspot :) ja miałam masę problemów z ogarnięciem tego wszystkiego, ale chyba jakoś nikt już nie narzeka na jakieś niedogodności :)czekam na następną część i zapraszam do siebie :D

    OdpowiedzUsuń